W pierwszej turze do wyborów może nie pójść nawet połowa uprawnionych do głosowania. W drugiej, już podczas wakacji, będzie zapewne jeszcze gorzej. Badany w przeprowadzanych co kilka dni sondażach przewidywany udział w wyborach 20 czerwca nieodmiennie waha się między 49 a 50 proc. (SMG/KRC). Oznacza to, że w wyborach na 30,5 miliona uprawnionych do głosowania weźmie udział niewiele ponad 15 mln.

Socjologowie zwracają przy tym uwagę, że deklaracje uczestniczenia w wyborach z reguły są o przynajmniej kilka procent wyższe, niż rzeczywista frekwencja. Jeśli więc od deklarowanych 50 proc. chętnych dziś do głosowania odjąć tych, którzy ostatecznie do urn nie pójdą - w wyborach może wziąć udział niespełna połowa uprawnionych. To zaledwie oparte na statystykach przewidywanie, do którego należy doliczyć jeszcze kilka czynników, które zapewne obniżą frekwencję wyborczą:

Powódź i usuwanie zniszczeń

Według danych MSWiA w wyniku powodzi poszkodowanych zostało 660 na 2479 polskich gmin. To ponad jedna czwarta. Zalanych zostało 554 tys. hektarów w ponad 2100 miejscowościach na terenie 14 z 16 województw. Uczestnictwo w akcie wyborczym z pewnością nie będzie w nich zajęciem pierwszoplanowym, tym bardziej, że w niektórych gminach samo dotarcie do lokali wyborczych będzie bardziej skomplikowane niż zwykle.

Wakacje

O ile głosowanie 20 czerwca odbywa się jeszcze przed otwarciem sezonu urlopowego, o tyle druga tura głosowania będzie miała miejsce już w czasie wakacji szkolnych, które rozpoczynają się 25 czerwca. Uczniowie wprawdzie nie głosują, ale ich rodzice - i owszem. I jak długo ich pociechy chodzą do szkoły - rodzice wstrzymują wyjazdy na wakacje. 4 lipca to już jednak pierwszy weekend trwających od tygodnia wakacji. Okres urlopowy da się zauważyć z pewnością nie tylko na znacznie już wtedy mniej zatłoczonych ulicach, ale także przy urnach.

Nijaka kampania

Z pewnością do wzięcia udziału w wyborach nie skłonią nikogo rozbudzone w kampanii emocje. Kampania jak dotąd jest powściągliwa i wręcz nudna. Warto przypomnieć, że po znacznie bardziej dynamicznej i wywołującej potężne emocje (dziadek z Wehrmachtu, spoty "mordo ty moja", sprawa Anny Jaruckiej) kampanii prezydenckiej w 2005, kiedy zmierzyli się Lech Kaczyński i Donald Tusk, frekwencja w pierwszej turze wyniosła 49,74, a w drugiej, zwykle przyciągającej większe zainteresowanie - zaledwie 50,99 proc.

Pogoda

Czynnik z pewnością istotny, zwłaszcza dla gigantycznych połaci kraju objętych powodzią. Dzisiejsze długofalowe prognozy kolejnych opadów w najbliższą niedzielę z pewnością wpłyną na decyzje osób, pracujących przy uprzątaniu i osuszaniu swojego mienia. Podobnie może zadziałać lipcowy upał w dniu powtórnego głosowania.

Zamówione przez PO przed kilkoma dniami badania mówią, że frekwencja w drugiej turze wyborów może wynieść tylko 30 proc. Tu znów warto przypomnieć, że deklaracje udziału w głosowaniu zwykle o kilka procent przewyższają rzeczywistą frekwencję wyborczą.