"Na froncie ukraińskim sytuacja jest coraz trudniejsza i wiemy, że Rosja szykuje się do nowych ataków" - powiedział podczas spotkania przywódców europejskich w Paryżu prezydent Francji Emmanuel Macron. Jak podkreślił, "jest konieczna mobilizacja" sojuszników Ukrainy.

W konferencji dotyczącej pomocy dla Ukrainy uczestniczy prezydent Polski Andrzej Duda.

Macron na otwarciu konferencji o "twardych decyzjach"

Na otwarciu paryskiej konferencji Emmanuel Macron powiedział, że "jest konieczna mobilizacja" sojuszników Ukrainy i "wymaga ona twardych decyzji", aby zwiększyć wsparcie dla Kijowa.

"Widzimy, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, utwardzenie się Rosji", czego dowodem jest śmierć lidera rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego - powiedział Macron.

Na froncie ukraińskim sytuacja jest coraz trudniejsza i wiemy, że Rosja szykuje się do nowych ataków - ostrzegł przemawiając w obecności przedstawicieli 28 krajów, głównie europejskich.

Kto uczestniczy w konferencji w Paryżu?

W paryskim spotkaniu - oprócz prezydenta Polski Andrzeja Dudy, francuskiej głowy państwa Emmanuela Macrona i kanclerza Niemiec Olafa Scholza - uczestniczą także m.in. prezydent Finlandii Sauli Niinisto, prezydent Rumunii Klaus Iohannis, prezydent Litwy Gitanas Nauseda, kanclerz Austrii Karl Nehammer, premier Słowacji Robert Fico, premier Holandii Mark Rutte, premier Estonii Kaja Kallas, premier Czech Petr Fiala, premier Hiszpanii Pedro Sanchez i minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii David Cameron.

"Nie jesteśmy zmęczeni"

Ton dyskusji trwającej w Paryżu nadał Pałac Elizejski. Macron zwołał naradę w sprawie Ukrainy także po to, by dokonać ponownej mobilizacji Zachodu w kontekście rosyjskie zagrożenia. "Chodzi o zaprzeczenie wrażeniu, że wszystko się rozpada, potwierdzenie, że nie jesteśmy zmęczeni i że jesteśmy zdeterminowani, aby powstrzymać rosyjską agresję. Chcemy wysłać Putinowi jasny sygnał, że na Ukrainie nie zwycięży" - przekazała kancelaria prezydenta Francji.

Oczywiście słowa i zapewnienia, to jedno, a realia - drugie. Francja, Niemcy i Włochy podpisały w ostatnich dniach z Ukrainą umowy o bezpieczeństwie. Problem polega jednak na tym, że pomoc dla Ukrainy z UE przychodzi z opóźnieniami. Kijów podkreśla, że nawet połowa broni z krajów UE przychodzi zbyt późno.

"Każdy robi wszystko, co w jego mocy, jeśli chodzi o dostawy broni. Wszyscy musimy być w stanie wspólnie działać lepiej, każdy według swoich możliwości" - podkreśla Pałac Elizejski cytowany przez "Le Figaro", ale za kulisami mówi się o tarciach między choćby Paryżem i Berlinem, które mają oskarżać się wzajemnie o niedostateczne działania. Faktem jednak jest, że w momencie, gdy wsparcie z USA zostało wstrzymane, zarówno Francja, jak i Niemcy nie zrobiły wszystkiego, by Ukraińcy mieli czym się bronić przed Rosjanami. 

"Gdyby Ukraina miała już myśliwce F-16, gdyby miała niemieckie rakiety Taurus, dzisiaj bylibyśmy świadkami zupełnie innego konfliktu" - przyznała amerykańska dyplomatka Debra Cagan. "Niezdecydowanie powoduje więcej śmierci i zniszczenia" - dodała.