Słowacja już odczuwa problemy z przesyłem gazu przez Ukrainę. Ukraiński operator sieci przesyłowej GTS wczoraj poinformował, że nie ma już kontroli nad stacją Sohranowka, w związku z tym blisko jedna trzecia rosyjskiego gazu płynącego przez Ukrainę zostanie odcięta.

Słowacki operator Eustream przekazał, że przesył gazu na punkcie granicznym z Ukrainą spadł z 883 megawatogodzin wczoraj do 718 MWh dziś o poranku.

Przesył spada, ponieważ ukraiński operator tranzytowy GTS utracił kontrolę nad jednym z głównych punktów przesyłowych na wschodzie Ukrainy.

Sierhij Makohon - prezes GTS - przekonywał, że strona ukraińska nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa przesyłu gazu ze względu na ingerencje Rosjan w infrastrukturę, ale podejmie próby, by Rosja przekierowała gaz do innego punktu w Sudży. Gazprom odpowiedział jednak, że nie widzi przeszkód w realizacji dostaw w dotychczasowym trybie, a odbiorcy się nie skarżą.

Zdaniem prezesa GTS Rosjanie zaczęli przejmować część gazu płynącego przez Ukrainę do Europy i kierować ją do tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej.

Tymczasem w reakcji na oświadczenie GTS rosyjski Gazprom podał, że nie ma możliwości technicznych, które pozwoliłyby na przekierowanie dostaw gazu.

Gazprom wstrzymał dostawy do Polski

Gazprom 26 kwietnia wstrzymał dostawy gazu do Polski w ramach kontraktu jamalskiego. Rosyjska spółka poinformowała, że powodem jest odrzucenie przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) płatności za gaz w rublach. Rosjanie wstrzymali też dostawy na Bułgarię.

Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że wstrzymanie przez Rosję dostaw gazu to bezpośredni atak na Polskę, która wczoraj pokazała, czym jest realne uderzenie w rosyjskich oligarchów. Zapewnił, że Polska była na ten krok przygotowana.