Najwcześniej za tydzień PZPN zajmie się błędami ochrony podczas meczu pucharu polski Legia Warszawa - Lech Poznań w Bydgoszczy. Po spotkaniu, na które kibole wnieśli m.in. petardy, granaty dymne i mocne alkohole, doszło do zamieszek. Polski Związek Piłki Nożnej wszczął wewnętrzne postępowanie w tej sprawie.

Umowy na ochronę konkretnego meczu podpisuje PZPN, i to on wybiera agencje, które podejmą się tego zadania. Choć trudno mówić o wyborze, bo kontrakt na obstawę meczu warszawska firma Zubrzycki ma właściwie w kieszeni. Jak usłyszał nasz dziennikarz Tomasz Fenske, PZPN współpracuje z agencją od lat, więc naturalne jest, że to ją wybrał do ochrony Pucharu Polski.

PZPN jest związkiem, więc przetargu ogłaszać nie musi. Zresztą - jak twierdzą jego przedstawiciele - nie miał wcześniej zastrzeżeń do pracy firmy.

Za to lista policyjnych zastrzeżeń, już dzień po meczu, była długa. Jak to się stało, że samochód z oprawą Legii wjechał na teren stadionu niekontrolowany; jak to się stało, że doszło do odpalenia rac na stadionie; jak one w ogóle trafiły na stadion - wylicza Monika Chlebicz z kujawsko-pomorskiej policji.

Warszawskiej firmie pomagała bydgoska Sigma, która na co dzień zajmuje się ochroną stadionu Zawiszy.

Pierwsze posiedzenie PZPN w sprawie błędów ochrony odbędzie się 12 maja przed wydziałem dyscypliny. Związek bierze pod uwagę zastosowanie wobec firm ochroniarskich kar finansowych.