Na 40 tysięcy złotych oszacowano straty na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy, które spowodowali pseudokibice po finałowym meczu Pucharu Polski Lech Poznań - Legia Warszawa. Zniszczonych zostało około 500 siedzisk, płoty i bramy, a także głośniki. W ciągu tygodnia naprawimy zniszczenia" - zapewnił na konferencji prasowej Dariusz Bednarek, wiceprezes Cywilno-Wojskowego Związku Sportowego Zawisza, który zarządza komunalnym stadionem.

Władze Bydgoszczy i miejscowi działacze piłkarscy przyznali, że zdawali sobie sprawę, że podjęcie się organizacji meczu pucharowego pomiędzy Lechem i Legią jest ryzykowne, ale to co się zdarzyło na stadionie po spotkaniu przekroczyło ich najgorsze obawy.

Prezydent miasta Rafał Bruski podkreślił, że pomimo negatywnej opinii policji na temat stanu bezpieczeństwa na stadionie, był zobowiązany wydać zgodę na organizację tej imprezy masowej.

Zaznaczył, że mógł odmówić organizacji meczu tylko w przypadku niezłożenia w ogóle przez organizatora opinii policji, sanepidu, straży pożarnej, czy niedopełnienia takich obowiązków, jak zapewnienie udziału służb porządkowych i medycznych, zaplecza higieniczno-sanitarnego i wyznaczenie dróg ewakuacyjnych.

To, że będzie to ryzykowna impreza wiedzieliśmy wszyscy. Stanęliśmy przed dylematem, czy nie organizować tego spotkania gdziekolwiek, czy organizować bez kibiców. To byłaby porażka państwa. Mamy za rok Euro, zagrożenie będzie kilkukrotnie większe. W jakim świetle byśmy się postawili jako kraj, gdybyśmy nie potrafili tego zorganizować. Okazało się, że do końca nie potrafimy - powiedział Bruski.

Wiceprezydent Sebastian Chmara, który jeszcze kilka miesięcy temu był prezesem CWZS Zawisza, podkreślił, że stadion został zbudowany przed kilkoma laty, uzyskując wszelkie zgody, w tym opinie policji, a wysokość ogrodzenia i monitoring spełniają wymogi ustawowe.

To, co się wydarzyło na stadionie Zawiszy, przeszło nasze najdalej idące obawy, które oczywiście mieliśmy przed tym meczem. Wiedzieliśmy, że to będzie nasza najtrudniejsza impreza w ostatnich 10 latach - powiedział prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Eugeniusz Nowak.

Zaznaczył, że w zasadzie zostały spełnione wszystkie uwagi policji dotyczące zapewnienia bezpieczeństwa na stadionie.

Pewne rzeczy są nie do przewidzenia. Dokonana była identyfikacja kibiców w takim stopniu, jak to jest obecnie w Polsce możliwe. Odbyliśmy rozmowy z kibicami, które dawały nam nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy. Niestety, okazało się, że tutaj ponieśliśmy porażkę - dodał Nowak.

Stadion Zawiszy przypominał rano pobojowisko. Największe szkody zostały wyrządzone w sektorach zajmowanych przez kibiców Lecha. Zostały powyłamywane i zerwane krzesła, zniszczone płoty oddzielające widownię od bieżni i murawy, a także głośniki. Na tartanie w kilku miejscach widać ślady okopcenia od petard. Na stadionie zostało dużo butelek, w tym po wódce.

Po bliższym przyjrzeniu się płotom na stadionie widać, że bez szczególnego wysiłki mogły być sforsowane i wyłamane. Przy sektorze kibiców Legii miały wysokość 1,2 metra, a w pobliżu zwolenników Lecha ponad dwa metry. Jednak nie były to solidne ogrodzenia, a takie, jakie często ustawia się prowizorycznie na budowach, mocowane do słupków za pomocą wkrętów z podkładkami z plastiku i blaszek aluminiowych.

Organizatorzy meczu mają pretensje do agencji ochrony, które przepuściły kibiców z butelkami alkoholu i petardami. Mają rozmawiać z nimi w sprawie obniżenia wynagrodzenia za pracę.

CWZS Zawisza za organizację finału Pucharu Polski otrzyma 40 tysięcy złotych. Nie oznacza to jednak, że wyjdzie na zero. Do pokrycia strat zobowiązany jest Polski Związek Piłki Nożnej, który może później egzekwować pieniądze od klubów, których kibice dopuścili się czynów chuligańskich.

Rzecznik kujawsko-pomorskiej policji kom. Monika Chlebicz poinformowała, że żaden z pseudokibiców nie został zatrzymany. Jak zaznaczyła, funkcjonariusze na stadionie nie starali się zatrzymać uczestników zajść, aby nie doprowadzić do eskalacji agresji, oraz w trosce o swoje bezpieczeństwo.

Poza stadionem pięciu kibiców Legii uszkodziło taksówkę. Wszyscy zostali spisani i zwolnieni. Jak zaznaczyła rzecznik, w tym przypadku ściganie może nastąpić na wniosek pokrzywdzonego.

Puchar Polski zdobyła Legia Warszawa, która w finałowym meczu pokonała w rzutach karnych 5:4 Lecha Poznań. W regulaminowym czasie gry było 1:1.