Sprzedawcy z dwóch sklepów z dopalaczami na warszawskiej Pradze usłyszeli zarzuty, bo handlowali, mimo że sanepid zdecydował o zamknięciu ich placówek. Zarzuty usłyszą też prawdopodobnie właściciele obu punktów.

Zarzuty usłyszał sprzedawca, który handlował dopalaczami w sklepie przy ul. Grochowskiej. Policjanci zatrzymali go w sobotę wieczorem, gdy powtórnie sprawdzali placówki, które wcześniej zamykali wspólnie z inspektorami sanitarnymi. Zarzuty prawdopodobnie usłyszy też właściciel sklepu, bo to on podjął decyzję, by handlować mimo zakazu. 22-letni sprzedawca z kolei - jak podkreślają policjanci - zgodził się, by nadal prowadzić sprzedaż.

Wcześniej na Pradze Północ zatrzymany 26-letni sprzedawca tłumaczył policjantom, że właściciel kazał mu otworzyć sklep. Zarzuty postawiono mu w niedzielę rano. Prawdopodobnie usłyszy je także właściciel sklepu.

Wszystkim czterem mężczyznom grozi grzywna, ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności do dwóch lat.