Pełnomocnik Dawida Bratko - właściciela jednej z sieci sklepów z dopalaczami - zapowiada odwołanie się od decyzji o zamknięciu sklepów. Jeśli to nie poskutkuje, nie wyklucza, że będzie się domagał odszkodowania.

Mec. Bronisław Muszyński uważa, że sklepy zaplombowano niezgodnie z prawem. Jeszcze w tym tygodniu złoży więc odwołanie od decyzji do Głównego Inspektora Sanitarnego, który w sobotę zadecydował o wycofaniu produktu o nazwie "Tajfun" i wszystkich podobnych do niego środków oraz o natychmiastowym zamknięciu wszystkich punktów, które je oferują. Jeśli GIS nie uwzględni naszego odwołania, a ma na to 30 dni, sprawę kierujemy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jeśli ten uzna naszą rację, będziemy domagać się od skarbu państwa kilkunastu milionów złotych odszkodowania - powiedział.

Według rzecznika komendanta głównego policji Mariusza Sokołowskiego dotychczas policjanci i inspektorzy sanitarni zamknęli ponad 970 sklepów z dopalaczami. Decyzji Głównego Inspektora Sanitarnego o zamknięciu nie udało się jeszcze dostarczyć do ok. 130 podmiotów handlujących dopalaczami. W poniedziałek takich punktów było ok. 200. Jak podkreślił Sokołowski, dopóki nie dostarczono decyzji GIS, sklep może działać legalnie.