Część protestujących na kijowskim Majdanie nie uznaje porozumienia zawartego przez władzę i opozycję za sukces. "To nie jest żaden kompromis. Zwycięstwo będzie wtedy, gdy Janukowycz wyląduje w więzieniu. Majdan będzie stał do końca" - przekonuje Wiktor, jeden z demonstrantów. "Janukowycz kłamie. Rewolucja trwa dalej. Potrzebujemy teraz wsparcia finansowego, by zaopatrzyć się w broń" - zapowiada inny.

Zdaniem części protestujących, zawarte porozumienia nie ma wartości ze względu na to, że Wiktor Janukowycz jest niewiarygodny i już nieraz łamał zawarte wcześniej umowy. Niektórzy chcieliby wręcz, by demonstranci zostali na głównym placu Kijowa aż do zakończenia liczenia głosów w przedterminowych wyborach prezydenckich. Wytrzymaliśmy na Majdanie już trzy miesiące. Możemy stać dalej nawet pół roku - deklarują zaangażowani w działalność opozycyjną. Wciąż musimy być gotowi na odparcie szturmu - zastrzegają.

Na Majdan Niepodległości wciąż przyjeżdżają kolejni ludzie, którzy chcą wziąć udział w antyrządowych protestach.

Piątkowe porozumienie ukraiński prezydent podpisał z liderami opozycji: Arsenijem Jaceniukiem, Witalijem Kliczką i Ołehem Tiahnybokiem w obecności szefów dyplomacji Polski i Niemiec, Radosława Sikorskiego i Franka-Waltera Steinmeiera. Nocne rozmowy ministrów z Janukowyczem i opozycją trwały ponad dziewięć godzin. W porozumieniu przewidziano przywrócenie w ciągu 48 godzin konstytucji z 2004 roku, powołanie rządu koalicyjnego w ciągu 10 dni oraz wcześniejsze wybory prezydenckie. Kolejnym krokiem ma być opracowanie nowej konstytucji, która "zrównoważy kompetencje prezydenta, rządu i parlamentu"; reforma konstytucyjna ma być zakończona we wrześniu 2014 roku.

Biały Dom: Nie walczymy z Rosją o wpływy na Ukrainie

Sytuacja, w której Ukraina pogrążyłaby się w przemocy, nie leży w interesie Rosji. Waszyngton i Moskwa nie prowadzą zimnowojennej walki o wpływy w Kijowie - oświadczył rzecznik Białego Domu Jay Carney. Dodał, że w interesie Moskwy leży to, by sytuacja na Ukrainie ustabilizowała się, a kraj ten rozwijał się tak, jak życzą sobie tego jego obywatele.

Biały Dom przyjął wcześniej w piątek z aprobatą podpisanie na Ukrainie porozumienia między rządem a opozycją, zaapelował też o szybkie wdrożenie ustaleń tej umowy, począwszy od powstrzymania się od wszelkiej przemocy.

Wieczorem czasu polskiego Barack Obama rozmawiał telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Ponadgodzinna konwersacja dotyczyła m.in. sytuacji na Ukrainie. To była konstruktywna rozmowa. (...) Obaj prezydenci zgodzili się co do konieczności szybkiego wdrożenia (osiągniętego w piątek w Kijowie) porozumienia - powiedział dziennikarzom pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Departamentu Stanu.

Ekspert: Nie przeceniajmy roli delegacji europejskich ministrów

Szokujący zwrot w rozwoju wydarzeń na Ukrainie. To co działo się tam przez ostatnie trzy miesiące, taka skala protestów i przemocy... Nie widzieliśmy nic takiego w całym byłym ZSRR od ponad 20 lat - ocenił były amerykański dyplomata wysokiej rangi Stephen Sestanovitch. Jego zdaniem nowy rząd ukraiński będzie miał bardzo trudne zadanie uspokojenia sytuacji w kraju, w którym ma miejsce "ekstremalna narodowa, a często nacjonalistyczna mobilizacja", a wielu polityków boi się o "zachowanie skóry".

Amerykański ekspert ocenił, że Europejczycy odegrali ważną rolę w osiągnięciu porozumienia, ale nie należy jej przeceniać. Ministrowie przyjechali do Kijowa w momencie, gdy odwracały się już losy Janukowycza. Odegrali pomocna rolę, aby przekonać go do podjęcia słusznych decyzji, które były już wtedy dla niego nieuniknione. Myślę, że tę sytuację stworzyli sami protestujący oraz błędy Janukowycza - wyjaśnił. Zastrzegł jednocześnie, że Polska od lat odgrywa "bardzo konstruktywną rolę w sprawie Ukrainy", czemu dała wyraz już w 2004 roku, gdy mediatorami w podczas "pomarańczowej rewolucji" byli b. prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz b. szef dyplomacji UE Javier Solana. 

(mn)