Co najmniej 15 osób zostało rannych w wyniku ataku uzbrojonych w pałki i łańcuchy oraz wykrzykujących hasła prorosyjskie młodych ludzi na marsz zwolenników jedności Ukrainy w Doniecku na wschodzie kraju. Wieczorem ukraiński MON poinformował, że żołnierz tamtejszych sił zbrojnych zginął w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego w obwodzie donieckim.

Obecne w Doniecku miejscu media twierdzą, że milicja nie broniła zaatakowanych, lecz bezczynnie przyglądała się wydarzeniom. Zwierzęta! W Doniecku milicja nie broniła uczestników proukraińskiej demonstracji, bitych przez zezwierzęconych Rosjan - napisał lokalny portal Ostrow.

Inne portale podały, że ludzie, którzy maszerowali w poniedziałek wieczorem po ulicach Doniecka z ukraińskimi flagami, zostali zaatakowani znienacka przez kilkudziesięciu młodych mężczyzn w maskach i z charakterystycznymi dla ruchów prorosyjskich czerwono-czarnymi wstążkami.

Agencja UNIAN przekazała, że dogonili oni kolumnę z ukraińskimi aktywistami i "rzucili się na nich z drewnianymi pałkami, metalowymi prętami oraz łańcuchami i zaczęli bić wszystkich, kogo dopadli". Podczas ataku skandowali "Rosja!". Na zdjęciach z miejsca wydarzeń widać ludzi z zakrwawionymi twarzami, zakrwawione ukraińskie flagi i porozbijane kamery telewizyjne.

Wieczorem ukraiński MON poinformował o śmierci żołnierza w okolicy Doniecka. Do tragedii doszło, gdy dwaj wojskowi dokonywali obchodu umocnień inżynieryjnych. Jeden z nich nie przeżył, a drugi został ranny. Nie ujawniono, gdzie dokładnie doszło do wypadku. 

(mn)