"Jeżeli Zachód nie powstrzyma Putina na Ukrainie, na celowniku Rosji znajdą się Litwa, Łotwa i Estonia, a następnie Polska" - ostrzega w rozmowie z korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem znany francuski politolog Raphael Glucksmann. "Na miejscu krajów bałtyckich i Polski zacząłbym się obawiać, czy zachodni sojusznicy będą w stanie zagwarantować bezpieczeństwo tych krajów" - dodaje doradca byłego prezydenta Gruzji Michaiła Saakaszwilego.

Raphael Glucksmann podkreśla, że na razie chęć przywrócenia przez Putina rosyjskich wpływów w byłych krajach bloku sowieckiego, które należą do Unii Europejskiej i NATO, wydaje się nie do pomyślenia, ale z czasem może się to zmienić. Lokator Kremla ma bowiem coraz bardziej poczucie, że jest bezkarny i chce te kraje zdestabilizować.

Powiem szczerze - na miejscu krajów bałtyckich i Polski, zacząłbym się obawiać o to, czy zachodni sojusznicy będą w stanie zagwarantować bezpieczeństwo tych krajów. Stany Zjednoczone nie chcą nigdzie interweniować, a Unia Europejska nie jest w stanie obronić ludzi, którzy gotowi są ginąć z europejską flagą w ręku na Ukrainie - podkreśla Glucksmann.

Jeżeli Putin nie zostanie powstrzymany na Ukrainie, będzie to oznaczało, że Unia Europejska w praktyce nie istnieje na scenie międzynarodowej, bo nie ma na niej żadnego ciężaru. Unijni przywódcy zawsze znajdują okoliczności łagodzące dla rosyjskiego przywódcy, bo boją się podjąć stanowcze działania przeciwko niemu. Podobnie reagowało wiele europejskich krajów w przypadku Hitlera - mówi korespondentowi RMF FM Raphael Glukcksmann

Kryzys ukraiński "stawia pytanie o bezpieczeństwo Polski, Węgier, Słowacji i Rumunii" - ostrzega z kolei francuski dziennik "Le Monde". Gazeta sugeruje, że powtarza się scenariusz gruziński sprzed blisko sześciu lat. Tym razem konflikt może być jednak dużo groźniejszy, bo Ukraina jest wielkim krajem, który graniczy z Polską i innymi państwami należącymi do Unii Europejskiej i NATO.

Według francuskiego dziennika, najbardziej niebezpieczne jest to, że Putin argumentuje swoje działania obroną rosyjskojęzycznych mniejszości. Wielu paryskich komentatorów sugeruje, że jeżeli Zachód go nie powstrzyma - to ten sam pretekst może być używany przez Kreml w przypadku wielu innych krajów w celu bezkarnego stosowania brutalnej siły i wzmacniania rosyjskiej strefy wpływów.

(abs)