Separatyści coraz śmielej atakują okolice położonego na wschodzie Ukrainy Mariupola. W czasie ataków na leżąca na przedmieściach miasta wieś Szyrokino używają czołgów i moździerzy dużego kalibru - mówi Andrzej Iwaszko z Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w tym mieście. "Dziś już z pięć razy ostrzelali" - informuje w rozmowie z RMF FM i apeluje o pomoc w ewakuacji mieszkających w Mariupolu naszych rodaków.

Ataki na razie nie dotykają bezpośrednio samego Mariupola, ale działania zbrojne bardzo się w ostatnich dniach nasiliły - mówi Andrzej Iwaszko. I dodaje, że walki mogą objąć miasto bardzo szybko. Jeżeli ofensywa się zacznie, to oni będą tutaj powiedzmy w jakieś dwadzieścia minut. (...) Jest tu dużo wojska. Mogą miasto ostrzelać z gradów, huraganów. Może być wtedy dużo ofiar – mówi Iwaszko.

W mieście przebywa grupa ponad stu osób polskiego pochodzenia. Większość jest gotowa do natychmiastowego wyjazdu. Wszyscy mają dość życia w niepewności - alarmuje szef stowarzyszenia. Jest taka grupa przygotowana, która by chciała już wyjechać z Mariupola, bo już jego mają dość, tego życia w takim napięciu. Bo wiadomo, że najgorzej, kiedy ludzie są w takim stanie oczekiwania – dodaje.

W ostatnim czasie samodzielnie wyjechało już pięć rodzin, kolejne dwie starają się o wyjazd. Wszyscy wyrabiają niezbędne dokumenty - informuje Andrzej Iwaszko. Staramy się, żeby już byli przygotowani. Konsul przyjeżdża, tak żeby Kartę Polaka mieli, dokumenty - paszporty, wizy, żeby nie było tak, jak z ewakuacją, że w Charkowie dopiero przygotowywali. (...) My już położyliśmy listę ponad dwudziestu osób, które są przygotowane językowo i wiedzą, co by chcieli i jak robić w Polsce – mówi.

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ewakuację osób polskiego pochodzenia ze wschodniej Ukrainy przeprowadziło w styczniu z okolic Donbasu. I nie reaguje na kolejne prośby o pomoc w wyjeździe Polaków z obszarów objętych konfliktem.

(mpw)