Około 3 grosze na litrze drożała benzyna i olej napędowy w tym tygodniu na polskich stacjach. To najwyższe stawki za paliwa w 2014 roku, ale jednocześnie nadal jest taniej, niż rok temu. Przed rokiem płaciliśmy średnio 26-28 groszy więcej za litr paliwa. Dziś średnio za benzynę trzeba zapłacić 5,38 zł, za olej – 5,41 zł, a za autogaz – 2,67 zł.

Agnieszka Wyderka: Czy na naszych stacjach widać zmiany cen, które spowodowane są konfliktem na Ukrainie?

Urszula Cieślak z Biura Maklerskiego "Reflex" w Łodzi, ekspert rynku paliw: Rzeczywiście w ostatnich, dwóch tygodniach odnotowaliśmy korekty cen paliw w górę. Te wzrosty dotyczą benzyn i oleju napędowego; jest to około 5-6 groszy na litrze. Natomiast na ten moment wydaje się, że nie są to zmiany związane z sytuacją na Ukrainie. Jednak w cenach ropy pozostaje ryzyko geopolityczne, związane z tym, co dzieje się na Ukrainie - bardziej w kontekście tego, co mogłoby nam grozić, gdyby np. Rosja wstrzymała dostawy ropy czy gazu na rynki światowe. Wówczas reakcja rynków surowcowych, w tym również naszego rynku paliw, byłaby zdecydowanie wyraźniejsza. Wtedy odnotowalibyśmy bardziej gwałtowne wzrosty cen.

Ale czy to znaczy, że nie grożą nam podwyżki cen paliw, gdy tak niespokojnie jest za naszą wschodnią granicą?

Trzeba to rozpatrywać podobnie do wpływu sytuacji geopolitycznej na Bliskim Wschodzie. Gdy tam dochodzi do eskalacji konfliktów, to odciska się to na cenach ropy na rynkach światowych. Taki też scenariusz trzeba rozpatrywać w stosunku do sytuacji na Ukrainie. Mogę też uspokoić, że jeśli będą wzrosty cen paliw, wywołane niepokojącymi doniesieniami z Ukrainy, to nie muszą one być długotrwałe. Konflikty mają to do siebie, że powodują szybki wzrost cen paliw, ale takie ceny też szybko spadają. Czasem spadają do poniżej wyjściowego poziomu. Dla nas w kontekście cen paliw ważne są kursy walut. Mocna złotówka w stosunku do dolara będzie łagodziła ewentualne podwyżki ropy.

A co by się stało, gdyby USA zaostrzyły sankcje dla Rosji?

Dla naszego rynku paliw sytuacja byłaby skomplikowana, gdyby pojawiło się embargo na eksport rosyjskiej ropy. Dla Europy Rosja jest czołowym dostawcą ropy do przerobu w rafineriach. I to mogłoby wywołać zawirowania, jeśli chodzi o ceny paliw. Natomiast takie rozwiązanie nie powinno wpłynąć na zakłócenia, jeśli chodzi o podaż paliw na naszym, rynku krajowym. To oznacza, że efekt cenowy byłby zauważalny, ale nie wiązałoby się to z zakłóceniami w dostawach na stacje paliw. Mamy rezerwy, które powinny wystarczyć nam na około 3 miesiące. W tym czasie można by szukać ropy od innych dostawców. Muszę podkreślić, że jest to najbardziej negatywny i mało realny scenariusz, bo trzeba pamiętać, że około 50 procent dochodów Rosji, to właśnie sprzedaż ropy na europejskie rynki.

A jakie są prognozy na najbliższy czas?

Za kilka tygodni musimy przygotować się na podwyżki, bo zawsze się tak u nas dzieje wiosną i przed latem. To stała tendencja, bo gdy zaczyna się robić cieplej w kraju, chętniej podróżujemy i wtedy paliwo idzie w górę.