Czeska tenisistka Petra Kvitova w finale Wimbledonu stanie przed szansą na drugi w karierze wielkoszlemowy triumf. Jej rywalka w sobotnim pojedynku w Londynie - Kanadyjka Eugenie Bouchard - czeka na pierwszy triumf w imprezie tej rangi.

Kvitova wygrała w 2011 roku właśnie Wimbledon. W tym turnieju od kilku lat prezentuje równą formę. W pięciu ostatnich edycjach za każdym razem docierała co najmniej do ćwierćfinału. Jeśli w sobotę pokona Bouchard, pójdzie w ślady Sereny Williams, Pete'a Samprasa oraz Novaka Djokovica, którzy także na swój drugi tytuł w Wielkim Szlemie czekali trzy lata.

Statystyka przemawia na korzyść rozstawionej teraz z "szóstką" Czeszki. W liczonej od 1968 roku Open Erze sześciokrotnie rywalizację wielkoszlemową wygrały zawodniczki występujące z tym numerem. Tylko raz sukces świętowała turniejowa "13" (taki numer w Londynie ma Bouchard).

20-letnia Kanadyjka po raz pierwszy w karierze dotarła do finału imprezy tej rangi, ale zapewnia, że taki wynik ją nie zadowala. Jestem dumna z tego, co tu osiągnęłam, ale moja praca jeszcze nie jest zakończona. Chcę wykorzystać moją szansę i nie będę czekać na to, aż ktoś mi ją podaruje - zapowiada pochodząca z Montrealu zawodniczka, która dwa lata temu wygrała juniorski Wimbledon.

W jedynej do tej pory konfrontacji zawodniczek - rok temu w Toronto - lepsza była Kvitova. Ich drugi pojedynek rozpocznie się o godz. 15 czasu polskiego. Po nich na kort centralny wyjdą dwa najlepsze deble kobiece tegorocznej edycji - rozstawione z numerem drugim Włoszki Sara Errani i Roberta Vinci oraz węgiersko-francuski duet Timea Babos, Kristina Mladenovic (14.).

Potem w planie jest jeszcze finał gry podwójnej mężczyzn, w którym broniący tytułu amerykańscy bracia Bob i Mike Bryanowie zmierzą się z Kanadyjczykiem Vaskiem Pospisilem i Jackiem Sockiem z USA.