Sezon - po raz kolejny - zakończyła w czołówce, na szóstym miejscu. Jest zadowolona, choć przyznaje, że najważniejsze są turnieje Wielkiego Szlema. "Wyniki nie były takie, jakbym chciała. To muszę poprawić, nad tym będę pracować" - mówi w rozmowie z RMF FM i Interia.pl Agnieszka Radwańska. Nasza najlepsza tenisistka odlicza już dni do starcia z Rosją w Pucharze Federacji. "Będzie super, to jest nasze miasto, gramy u siebie. Mam nadzieję, że 15 tysięcy kibiców będzie za nami. Jest z kim grać, łatwo nie będzie" - wyznaje. Kraków Arenę już widziała, w listopadzie pojawiła się na gali boksu. "Mogłabym komuś przyłożyć, gorzej gdybym dostała odpowiedź" - śmieje się.

Jak oceniasz mijający sezon?

Był dla mnie udany, po raz kolejny skończyłam w czołówce - na szóstym miejscu. Było blisko do piątego, zabrakło mi dosłownie 10 punktów, więc trochę żałuję. Wiadomo - najważniejsze są turnieje Wielkiego Szlema. W tym roku jednak wyniki nie były takie, jakbym chciała. To jest właśnie ta rzecz, którą chciałabym poprawić, nad którą będę pracować.

Jakie masz najbliższe plany?

Święta Bożego Narodzenia zawsze spędzam w domu w Krakowie, nawet kosztem tego, że do Australii przylatuję na ostatnią chwilę. Przed Australian Open zagram to samo, co w tym roku, czyli Puchar Hopmana w Perth. Tym razem w parze z Jurkiem Janowiczem. Wezmę też udział w turnieju w Sydney, zatem kalendarz mam podobny.

Z Grzegorzem Panfilem rok temu w Pucharze Hopmana ustawiliście poprzeczkę bardzo wysoko, dochodząc do finału. Jak będzie tym razem z Jurkiem Janowiczem?

Mam nadzieję, że jeszcze lepiej i uda nam się to wygrać, aczkolwiek w tym roku są bardzo mocne pary, więc jest z kim rywalizować. Na takich turniejach nigdy nic nie wiadomo, tym bardziej, że decydujący może być mikst, a w nim to już kompletnie nic nie wiadomo. Niby to jest zabawa, ale każdy - jak wchodzi na kort, to chce wygrać.

Przed wyjazdem do Indii odpoczywałaś w górach, w zeszłym roku też tak było, byłaś w Zakopanem. Co jest takiego magicznego w polskich górach, że wracasz tam?

Tak naprawdę wakacje miałam na Bali, więc tam leżakowałam. W Zakopanem byłam kilka dni, ale wakacjami bym tego nie nazwała. To był trening w górach. Trzeba było się obudzić po wakacjach, wziąć się do roboty.

Z uwagi na udział w turnieju w Indiach miałaś stosunkowo krótką przerwę. A pod koniec sezonu byłaś oklejona taśmami. Wszystko w porządku?

Tak, jak na razie wszystko jest OK, zero kontuzji. Liga w Indiach była tak naprawdę początkiem treningu i gry na punkty. Dużo pracowałam też poza kortem, trenowałam cały czas. To było połączenie treningu z setami, które rozgrywałam co chwilę w innym miejscu.

Jeśli chodzi o Indie, to lubisz filmy z Bollywood?

Średnio. Chwilę widziałam, ale nie byłam w stanie obejrzeć całego filmu (śmiech).

Mieliście okazję zobaczyć coś w Indiach?

Ciężko było znaleźć czas na zwiedzanie. Co dwa dni graliśmy w innym mieście. Byłam w Indiach po raz pierwszy. Nie wiem, czy bym była aż tak odważna, by pójść i coś zobaczyć. Tym bardziej w tych małych miastach. 

Czy mogłaby komuś przyłożyć?