Po raz czwarty zostałaś ulubioną tenisistką kibiców. Po raz drugi zdobyłaś nagrodę za najlepsze zagranie. Nie znudziło Ci się jeszcze?

Jestem zaskoczona, że po raz czwarty udało mi się zostać ulubioną zawodniczką kibiców, tym bardziej, że konkurencja jest spora. Bardzo, bardzo to doceniam. Fanów mam bardzo wiernych (uśmiech).

Wiemy, że najważniejsze będą turnieje Wielkiego Szlema. Ale po raz pierwszy zagrasz u siebie - w Krakowie. W lutym Puchar Federacji z Rosją. Przyjedzie Maria Szarapowa...

Będzie super, to jest nasze miasto, gramy u siebie. Presja jest, każda na ten mecz czeka - my również. Skład Rosji ma być mocny - z Szarapową na czele. Druga rakieta też nie jest słaba, czyli Makarowa. Jest z kim grać, łatwo nie będzie. Zrobimy wszytko, żeby wygrać, ale na pewno będzie ciężko.

Większa presja niż normalnie?

Nie wiem, mam nadzieję, że 15 tysięcy kibiców będzie za nami (śmiech)! Rola kibiców będzie tutaj ogromna, gramy u siebie. Doping mam nadzieję, że będzie ogromny! Na to liczymy.

Ty już widziałaś Kraków Arenę. Jak wrażenia?

Super, robi ogromne wrażenie. Fajnie, że w końcu powstała, że coś się dzieje w Krakowie. Mamy różne imprezy sportowe. Fajnie będzie tam zagrać.

Ty postawiłaś na boks! Trochę mnie to zdziwiło, taka drobna dziewczyna i sporty walki...

Ja? Drobna? Takie udo... (śmiech)! Na pewno jest to coś innego, nigdy wcześniej nie widziałam walki bokserskiej. Każdy sport wygląda inaczej na żywo, ja się bardzo cieszyłam, że miałam taką okazję, żeby pójść. Akurat byłam po sezonie, więc chciałam skorzystać, bo tego czasu wolnego mam mało. Walki bardzo mi się podobały. Można było zobaczyć wszystko - i nokauty w pierwszych rundach i zacięte. Na mnie to wywarło duże wrażenie. Tym bardziej, że byłam po raz pierwszy na takiej gali. Siedziałam w pierwszym rzędzie, wszystko widziałam z bliska. Mam nadzieję, że będzie taka okazja, żeby pójść jeszcze raz!

Zapytam wprost: Agnieszka Radwańska mogłaby komuś przyłożyć?

Przyłożyć tak, gorzej gdybym dostała odpowiedź (śmiech)!

Po kolejnych zwycięstwach, byciu na świeczniku, masz w sobie jeszcze głód wygranej?

Oczywiście, że tak! Jeszcze dużo przede mną, wciąż nie mam tego największego sukcesu, czyli wygranej w turnieju wielkoszlemowym i pozycji numer jeden w rankingu. Byłam blisko tych obu rzeczy w 2012 roku. To jest na moim celowniku.

Nie wpadasz w rutynę?

Nie, każdy rok jest inny. Wiadomo - te same osoby, te same turnieje, ale to wszystko się różni od siebie. To jest sport, wszystko się może wydarzyć. 

Czy dotrzymała słowa i ufundowała coś Karolinie Woźniackiej? Czytaj na drugiej stronie