Niemałą sensację wzbudza zapowiadany udział słynnej skrzypaczki Vanessy Mae w slalomie gigancie w czasie jutrzejszego konkursu w Soczi. Rywalki zawodniczki z Tajlandii zapowiadają, że będą ją "bacznie obserwować".

Jak prognozują eksperci, Mae (występująca pod nazwiskiem ojca - Vanakorn) nie ma raczej szans na uplasowanie się w czołówce.

To zadziwiające, że osoby takie jak ona biorą udział w igrzyskach. Kiedy patrzysz na Vanessę, która jest mała i krucha, nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, że da radę ukończyć tak trudny przejazd jak ten w Soczi. "Babsie" (Barbara Wirth - red.) powiedziała nam jednak, że Mae nie jest wcale taka zła. Będziemy ją uważnie obserwować - podkreśliła Maria Hoefl-Riesch. Niemka w ostatnim tygodniu wywalczyła dwa medale olimpijskie - złoto w superkombinacji i srebro w supergigancie.

Jej koleżanka z reprezentacji Barbara Wirth latem trenowała z mierzącą 160 cm skrzypaczką w Szwajcarii i w samych superlatywach wypowiada się na jej temat.

Imponuje jej ambicja. Ma też wystarczająco dużo odwagi, by wystartować, a wcześniej zniosła trudy przygotowań. Trenowanie z nią na początku wydawało mi się trochę dziwne, ale - widząc jej radość - to wrażenie szybko zniknęło - zaznaczyła.

35-letnia skrzypaczka, która urodziła się Singapurze, w wieku czterech lat otrzymała brytyjskie obywatelstwo. Wówczas też rozpoczęła przygodę z narciarstwem. W Soczi, oprócz niej, Tajlandię reprezentuje jeszcze alpejczyk Kanes Sucharitakul.

(abs)