Od lat to wyjątkowe, sportowe święto. Weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem gwarantuje wielkie emocje. Tym razem pod Tatrami będzie zdecydowanie ciszej niż zwykle, bo na trybunach zabraknie kibiców. Liczymy jednak na sportowy sukces. A jak Polacy radzili sobie w Zakopanem w ostatnich pięciu latach? Nasz dorobek od roku 2016 to cztery zwycięstwa w dziesięciu rozgranych konkursach. Wygraliśmy dwukrotnie rywalizację indywidualną i raz drużynową.

W konkursach indywidualnych na przestrzeni ostatnich pięciu lat doczekaliśmy dwóch zwycięstw za sprawą Kamila Stocha, który triumfował w 2017 i 2020 roku. Stoch może jednak mówić o niedosycie, bo o ile w sezonie 2015/2016 zajął na Wielkiej Krokwi przyzwoitą 8. Lokatę, to w 2018 i 2019 roku sensacyjnie odpadał już w pierwszej serii, czemu towarzyszyła niespotykana na trybunach, pełna zaskoczenia cisza.

W 2018 roku Stoch skoczył zaledwie 108,5 metra. Rok później 122,5 metra. W obu przypadkach nie wystarczyło to na miejsce w serii finałowej. Kryzys zażegał przed rokiem. Skakał daleko (137,5 i 140 metrów) i wygrał z solidną przewagą nad Stefanem Kraftem. Podium uzupełnił Dawid Kubacki.

Więcej polskich miejsc na podium w konkursach indywidualnych nie było. Na Wielkiej Krokwi dwukrotnie wygrywał Kraft, a raz Słoweniec Anże Semenic. Ostatnie lata oznaczały pewnego rodzaju stabilizacje, bo nie licząc niespodziewanego zwycięzcy z 2018 roku, na podium stawały w Zakopanem gwiazdy jak Peter Prevc, Andreas Wellinger, Richard Freitag, Michael Hayboeck czy Robert Johansson. Zaskoczył jeszcze Japończyk Yukiya Sato - 3. w 2019 roku.

A jak radzili sobie nasi pozostali reprezentanci? Do serii finałowej potrafiliśmy wprowadzać nawet sześciu zawodników. Jednak przed rokiem wygrana Stocha i 3. lokata Kubackiego przykryły problemy zaplecza reprezentacji. Punkty zdobył jeszcze tylko Piotr Żyła (8.). Aleksander Zniszczoł i Maciej Kot odpadli w pierwszej serii. Żyła, który od lat jest czołowym polskim skoczkiem i jednym z niewielu, który zna smak zwycięstwa w Pucharze Świata, za Zakopanem w ostatnich latach nie przepada: był tam 19.,28.,6. i 40. To jego wyniki pomiędzy 2019 a 2016 rokiem. Z miejscami w czołowej "10" generalnie też nie było różowo, jeśli chodzi o całą reprezentację. Rok 2016: Stoch 8. Rok 2017: Stoch 1., Żyła 6., Kubacki 8. Rok 2018: Stefan Hula 4., Kubacki 7. Rok 2019: najlepszy z naszych Kubacki dopiero 12. Przed rokiem był sukces Stocha, podium Kubackiego i Żyła z 8. rezultatem.

Teraz liczymy i to mocno na Andrzej Stękałę, który jest - nie bójmy się mocnych słów - jednym z największych zaskoczeń całego Pucharu Świata. Jakub Wolny wraca do formy, a skoro w Titisee-Neustadt było tak dobrze, to przecież w Zakopanem powinno być nawet lepiej. Paweł Wąsek i Klemens Murańka też mogliby coś dołożyć do dorobku.

Ostatnie tygodnie mówią nam, że 5-6 biało-czerwonych w finałowej serii niedzielnego konkursu indywidualnego to obowiązek. Inaczej będzie słabo. Chyba, że będziemy mieli indywidualne podium lub zwycięstwo. W przypadku Stocha oznaczałoby to wyprzedzenie Adama Małysza w klasyfikacji wszechczasów. Wielka sprawa, ale niech najpierw się wydarzy.

W konkursach drużynowych Polska wygrywała od 2016 roku tylko raz - w 2018 roku. Do tego minimalna porażka z Niemcami w 2017, trzecie miejsce w 2019 z solidną stratą do Niemiec i Austrii (o wygranej Niemców przesądziła minimalna różnica 0,1 punktu). Przed rokiem było już słabiutko. Piąta lokata i znów triumf Niemców.

Teraz tendencja wydaje się inna. Po pierwsze mamy czterech zawodników w wysokiej formie. Niemcy z kolei wydają się nie mieć drużyny na zwycięstwo. Choć Eisenbichler i Geiger mogą ponieść zespół. Najmocniejsi wydają się Norwegowie. Halvor Egner Granerud - wiadomo - tej zimy niczym maszyna do wygrywania. Robert Johansson łapie dobrą dyspozycję. Po kłopotach z zębem wrócił Marius Lindvik i też lata daleko. Daniel Andre Tande błysnął w Titisee.

Zakopane nie gwarantowało nam w ostatnich latach sukcesów z urzędu. Były piękne zwycięstwa i spore rozczarowania. Wydaje się, że ten weekend będzie pojedynkiem polsko-norweskim. Norwegowie wygrali "drużynówkę" na Wielkiej Krokwi w 2016 roku. Ich ostatni indywidualny triumf w Zakopanem to rok 2014 za sprawą Andersa Bardala. Czy teraz w historii zapisze się Granerud czy po kolejnym triumf w Tatrach sięgnie Stoch? A może będzie jednak jakaś niespodzianka? Weekend ze skokami na Wielkiej Krokwi zapowiada się bardzo ciekawie.


Opracowanie: