"Po raz czwarty mieliśmy do czynienia z wandalizmem, aktami przemocy i zniszczeniem naszego miasta. Nie ma na to naszej zgody" - oświadczył kandydat SLD na prezydenta Warszawy Sebastian Wierzbicki, komentując wtorkowe wydarzenia w stolicy. Zapowiedział, że - jeśli zostanie wybrany - "zrobi wszystko, by w przyszłości Marsze Niepodległości nie odbywały się w Warszawie".

Jeśli ktoś ma ochotę świętować tego dnia, jest marsz prezydencki, gdzie można spokojnie świętować ten dzień - stwierdził Wierzbicki. Pytany przez jednego z dziennikarzy, komu jeszcze - oprócz narodowców - chciałby zabronić organizowania marszy, odparł: To nie jest kwestia: czy narodowcom, czy lewicowcom, to nie jest kwestia poglądów politycznych. Chciałbym zabronić marszu wandalom, którzy niszczą miasto, zagrażają bezpieczeństwu jego mieszkańców.

Na pytanie, czy zakazywanie marszu nie wprowadza odpowiedzialności zbiorowej oraz uwagę, że nie wszyscy uczestnicy marszu tak się zachowywali, a organizatorzy odcinają się od agresywnych zachowań, kandydat Sojuszu odparł, że cieszy się z takiej reakcji organizatorów marszu. Proszę pamiętać, że na takich marszach, jak i na wszelkich zgromadzeniach publicznych, jest zakaz używania choćby materiałów pirotechnicznych. I prawda jest taka, że już po odpaleniu pierwszej racy ten marsz powinien zostać rozwiązany - zastrzegł. Od czterech lat odbywa się Marsz Niepodległości, rok w rok mamy taką samą sytuację. Tu naprawdę nie trzeba być prorokiem, by przewidywać, co się stanie w kolejnym roku - dodał.

Marsz Niepodległości organizowany przez działaczy Ruchu Narodowy przeszedł we wtorek po południu w Warszawie z ronda Dmowskiego w okolice Stadionu Narodowego. Uczestniczyło w nim kilkadziesiąt tysięcy osób - policja szacuje, że 30 tys., a organizatorzy mówili nawet o stu tysiącach. Na trasie i u celu marszu dochodziło do incydentów i bójek z policją. 

(mn)