Odpowiedź na pytania o alkoholizm i przemoc w rodzinie warunkiem uzyskania rządowej pomocy na odbudowę zniszczeń po powodzi. Takich informacji musieli udzielić powodzianie, którzy starali się o pomoc w wysokości 6 tys. złotych m. in. w podkrakowskiej Skawinie. Zażądali ich pracownicy ośrodka pomocy społecznej.

Majowa powódź uszkodziła w okolicach Skawiny kilkaset budynków. Mieszkańcy domów, do których wdarła się woda wystąpili do urzędu gminy o rządowa pomoc w wysokości do 6 tysięcy złotych. Z ust premiera Donalda Tuska usłyszeli, że aby otrzymać finansową pomoc wystarczy udowodnić i udokumentować zniszczenia jakie wyrządziła powódź. Tak też zrobili, złożyli uproszczone wnioski do urzędu gminy.

Wnioski te były potem weryfikowane. Jakież było zaskoczenie powodzian, gdy okazało się, że muszą przejść przez całą biurokratyczna machinę pomocy społecznej. Do starających się o pomoc zaczęli przychodzić pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej. W rękach mieli grube kilkustronicowe formularze do wypełnienia. Wśród pytań były i takie, które są zadawane rodzinom starającym się o zasiłki i zapomogi.

- O alkohol, czy się pije, o przemoc fizyczna tak samo, czy nie ma przemocy w rodzinie - mówił jeden z zaskoczonych mieszkańców Woli Radziszowskiej. Mówiłem do żony: jedź i wycofaj ten wniosek. Jest mi po prostu wstyd. Zostałem potraktowany jak szmaciarz, dziad, który przychodzi spod budki z piwem, że mu zabrakło 5 złotych i stara się w MOPS-ie o pieniądze" - dodaje zdenerwowany sąsiad, któremu woda zalała dom.

Oprócz pytań o alkoholizm i przemoc w rodzinie, pracownice Ośrodka Pomocy Społecznej wypytywały także o majątek. Jakie auto posiada osoba starająca się o pomoc, z którego rocznika jest, ile pieniędzy posiada osoba starająca się o rządowa pomoc, na jakich kontach jest ona zdeponowana. Pracownicy Urzędu Gminy w Skawinie utrzymywali, że wszystko było robione zgodnie z przepisami. Tego wymaga ustawa o pomocy społecznej. Później przyznali jednak, że mieli wątpliwości. Nie chcieli jednak podpaść innym urzędnikom podlegającym wojewodzie i premierowi.

- Co ma wspólnego alkoholizm i przemoc w rodzinie z powodzią ? - pytam Ewę Strzałkę, sekretarza gminy Skawina. Szczerze mówiąc nie ma nic- słyszę odpowiedź. Strzałka tłumaczy, że takie pytania były zadawane tylko przez pierwsze dwa tygodnie weryfikowania wniosków.

Potem przyszła pisemna instrukcja z urzędu wojewódzkiego dotyczącą sposobu oceny szkód wyrządzonych przez powódź.

Przepraszamy tych, którym te pytania zostały zadane i prosimy o wyrozumiałość" - kończy rozmowę Ewa Strzałka.

To kolejny dowód na to, jak łatwo mówi się o rządowej pomocy dla powodzian, a jak trudno się ją później uzyskuje. Ludzie doświadczeni przez żywioł i naturę muszą później stawić czoła bezdusznej biurokracji.