Premier postanowiła oczyścić krew głębiej, niż wcześniej sądzono - tak wicepremier, szef PSL Janusz Piechociński skomentował zmiany na szczytach władzy, o których Ewa Kopacz poinformowała na środowej konferencji prasowej. Pytany, czy wiedział o tych decyzjach, Piechociński odparł, że koalicjanci sami decydują o obsadzie podlegających im resortów.

Kopacz poinformowała, że dymisje złożyli ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, skarbu Włodzimierz Karpiński i sportu Andrzej Biernat oraz trzech wiceministrów. Rezygnację z funkcji marszałka Sejmu zapowiedział Radosław Sikorski, a szefem doradców premiera przestanie być Jacek Rostowski.

Decyzje te to polityczne konsekwencje afery podsłuchowej, która w ostatnich dniach ponownie stała się tematem publicznej dyskusji po tym, jak w internecie opublikowane zostały akta ze śledztwa ws. podsłuchów, które zarejestrowane zostały w dwóch warszawskich restauracjach. Sprawa dotyczy kilkudziesięciu osób z kręgu polityki i biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych.

Nad część rządu nadciągnął tajfun i wymiótł kilku ludzi w obozie PO - skomentował Janusz Piechociński, dodając, że być może "nie tylko z rządu, ale także i z list wyborczych". Nazbierało się w różnych obszarach i pani premier postanowiła głębiej, niż wcześniej sądzono, oczyścić krew - stwierdził.

Pytany, czy wiedział o planach zmian w rządzie, Piechociński odparł, że od czasów poprzedniego premiera Donalda Tuska w koalicji obowiązuje uzgodnienie, że szefowie obu partii podejmują "rozstrzygające decyzje" o obsadzie ministerstw im podlegających.

Dopytywany, czy dotychczasowi ministrowie zostaną zastąpieni przez obecnych wiceministrów, czy też w rządzie pojawią się zupełnie nowe osoby, Piechociński powiedział, że nie rozmawiał z premier Kopacz, bo jest w Szczecinie. Jutro pewnie będzie okazja porozmawiać, jak to będzie rozwiązane z ewentualną sukcesją na poszczególnych stanowiskach - czy będzie to w formule pełniących obowiązki, czy też normalnych nominacji prezydenckich - dodał.

Na pytanie, czy zmiana na stanowisku marszałka Sejmu nie zaburzy planów legislacyjnych rządu, odpowiedział natomiast, że "marszałek jest od prowadzenia Sejmu, a nie od rozstrzygania". Jest ciągłość pracy Prezydium Sejmu. Nie powinno być żadnych opóźnień - ocenił Piechociński.

(edbie)