​79 polskich strażaków czeka w New Delhi na powrót do Polski po zakończeniu akcji ratowniczej w Nepalu, w miejscu, w którym prawie dwa tygodnie temu przeszło potężne trzęsienie ziemi. Jak ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, przylot pierwszego z czterech samolotów, którymi będą podróżować polscy ratownicy, planowany jest na jutrzejsze popołudnie. "Większość ratowników i psy poszukiwawcze są już w New Delhi" - poinformował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.

Strażacy będą wracać polskimi samolotami wojskowymi, które dostarczają do Nepalu pomoc humanitarną. Są to maszyny typu Hercules. Dwa takie samoloty jeszcze dziś muszą zawieźć ostatnią partię darów do Katmandu mostem powietrznym z Indii. Jak dowiedział się nasz reporter, przed wyjazdem nasi strażacy zostawili w Nepalu żywność, która im została, wodę, materiały opatrunkowe i leki, stację do uzdatniania wody, a także kilkadziesiąt namiotów. W Warszawie wylądują jutro na wojskowym lotnisku po godzinie 16.20 - powiedział Frątczak.

Do Nepalu poleciało w sumie 81 polskich strażaków (dwóch z nich jest lekarzami, dziewięciu - ratownikami medycznymi) z ciężkiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR. Od ubiegłego poniedziałku brali udział w akcji ratowniczo-poszukiwawczej i udzielaniu pomocy medycznej, od czwartku - podobnie jak inne grupy ratownicze - pomagali także armii nepalskiej w dotarciu do znajdujących się pod gruzami ofiar kataklizmu.

Koordynowali też działania związane z rozładowywaniem i przekazaniem pomocy polskiej pomocy humanitarnej - w sumie 20 ton namiotów, koców, śpiworów, żywności, leków i środków czystości, zebranych przez organizacje pozarządowe, takie jak Caritas, PAH, Polska Misja Medyczna, PCK - oraz przekazanych z Agencji Rezerw Materiałowych.

Nie odnaleźli osób żywych

W ubiegłym tygodniu przebywający w Nepalu polscy ratownicy zdecydowali się wyjechać z Katmandu w góry, ponieważ tam pomoc humanitarna praktycznie nie dotarła. W regionie Melamchi, gdzie pojechali Polacy, zginęło co najmniej 400 osób, zniszczona została też ogromna większość budynków. Polscy strażacy pracowali także w miejscowościach Bungamati, Champi i Chapagun. Działania były prowadzone w miejscach wskazywanych przez nepalskie wojsko.

Polscy ratownicy wracając do kraju zabiorą ze sobą swój specjalistyczny sprzęt, między innymi geofony i kamery wziernikowe. Zostawią natomiast Polakom mieszkającym w Nepalu namioty, żywność i stację uzdatniania wody. Namioty przekażą też jednostce wojskowej, na terenie której mieli obóz. Polska grupa ratowniczo-poszukiwawcza jadąc do Nepalu zabrała ze sobą całą bazę logistyczną, tak, by w czasie akcji być samowystarczalną.

  

Strażacy prowadzili działania poszukiwawcze między innymi w dzielnicach Katmandu, a także w kilku górskich miejscowościach w rejonie Gorkha. Niestety, pod gruzami nie udało im się odnaleźć osób żywych.

Trzęsienie ziemi, które w sobotę 25 kwietnia przed południem nawiedziło okolice Katmandu, miało siłę 7,9 w skali Richtera. Było to najsilniejsze trzęsienie ziemi w Nepalu od 81 lat. Następnego dnia miał miejsce wstrząs wtórny o sile 6,7 w skali Richtera.

Według dotychczasowych szacunków zginęło 7250 osób, zdaniem władz Nepalu liczba ofiar może jednak przekroczyć 10 tys. osób. Jeżeli tak się stanie, będzie to najtragiczniejsze trzęsienie ziemi w historii kraju; w 1934 roku zginęło ponad 8,5 tys. ludzi.

ONZ szacuje, że na skutek kataklizmu ucierpiało 8,1 mln ludzi, czyli ponad jedna czwarta mieszkańców 28-milionowego Nepalu

Wstrząsy z 25 kwietnia o sile 7,9 w skali Richtera były najtragiczniejsze w historii Nepalu od ponad 80 lat. Liczba ofiar trzęsienia ziemi, do którego doszło osiem dni temu w Nepalu, dwa dni temu wzrosła do 7040. Na skutek kataklizmu rannych zostało ponad 14 tysięcy ludzi.

Zobacz wstrząsające zdjęcia, na których widać pracę polskich ratowników w Nepalu

(md)