Prawie ćwierć wieku czeka Argentyna na sukces w piłkarskich mistrzostwach świata. Turniej w Brazylii rozpocznie w nocy od meczu na Maracanie w Rio de Janeiro z debiutującą Bośnią i Hercegowiną.

Dwa ostatnie mundiale "Albicelestes" kończyli w ćwierćfinałach. Ostatni znaczący wynik to wicemistrzostwo globu we Włoszech w 1990 roku, po finałowej porażce z RFN 0:1. Cztery lata wcześniej Argentyńczycy triumfowali na meksykańskich boiskach. Bośnia i Hercegowina w tym czasie wchodziła w skład Jugosławii, narodowa federacja została założona w 1992 roku, a do struktur FIFA włączona w 1996.

Do tej pory oba zespoły spotkały się ze sobą dwukrotnie, za każdym razem wygrywali zawodnicy z Ameryki Płd. W listopadzie 2013 roku pokonali Bośniaków 2:0 w St. Louis po golach Sergio Aguero. Mecz na Maracanie rozpocznie on prawdopodobnie w wyjściowym składzie, w ataku razem z Lionelem Messim i Gonzalo Higuainem.

27-letni Messi strzela jak na zawołanie we wszystkich możliwych rozgrywkach, ale w MŚ nie zdobył bramki od... 2006 roku, tj. od spotkania z Serbią i Czarnogórą (6:0) w Niemczech.

W bałkańskiej ekipie najmilsze wspomnienia z konfrontacji z Argentyną ma selekcjoner Safet Susic, w przeszłości znakomity piłkarz. W barwach Jugosławii popisał się hat trickiem w wygranym 4:2 meczu w tym przeciwnikiem w Belgradzie w 1979 roku.

Selekcjoner Bośni i Hercegowiny przygotował taktykę, w której nie ma miejsca na indywidualne pilnowanie Messiego. Nie sądzę, aby to było dobre rozwiązanie dla nas - stwierdził Susic, który w 54 meczach w barwach Jugosławii zanotował 21 trafień.

Fani w Sarajewie, Mostarze, Banja Luce czy Tuzli liczą szczególnie na swe gwiazdy z formacji ofensywnych, na czele z 28-letnim Edinem Dżeko z Manchesteru City.

Znakomicie radzi sobie w walce powietrznej. Nie możemy zostawić mu miejsca w polu karnym, musimy być blisko Dżeko, bowiem groźne są krzyżowe podania ze skrzydeł - stwierdził argentyński obrońca Federico Fernandez.

Według południowoamerykańskich mediów, więcej pracy na Maracanie, jeśli chodzi o bramkarzy, będzie miał Asmir Begovic, w ojczyźnie żartobliwie nazywany "ministrem obrony".

Mamy wiele szacunku dla Argentyny, która ma świetnych zawodników w każdej formacji, także i na ławce rezerwowych, ale postaramy się sprawić kłopoty rywalom - zapowiedział Begovic.

(j.)