Przy wraku polskiego tupolewa na smoleńskim lotnisku nie toczą się żadne prace zabezpieczające. Przekonał się o tym korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Rosjanie od połowy sierpnia obiecują, że zbudują płot i brezentowe zadaszenie, by fragmenty tupolewa nie niszczały.

Absolutnie nic się nie zmieniło od czasu, kiedy w maju przy wraku byłem ostatni raz - opisuje nasz dziennikarz. Nie tylko nie ma żadnych śladów prac zabezpieczających, ale i sam wrak tupolewa nie jest specjalnie chroniony.

Nasz korespondent bez żadnych problemów mógł podejść do ogrodzenia lotniska - z odległości kilkunastu metrów od wraku robił zdjęcia. W pobliżu - jak zaznacza - nie było żadnych żołnierzy, którzy powinni ochraniać lotnisko. Co więcej, nikt nie zainteresował się jego obecnością w tym miejscu.

Przemysław Marzec podczas telefonicznej rozmowy z rzecznikiem smoleńskiego gubernatora usłyszał zapewnienia, że 10 października powinny rozpocząć się prace zabezpieczające szczątki Tu-154M, leżące pod gołym niebem.

W środę do Smoleńska przyjechała grupa młodzieży ze Śląska wraz z wdową po szefie IPN-u, Januszu Kurtyce. Młodzi ludzie odnaleźli małą część prezydenckiego tupolewa. W rozmowie z naszym dziennikarzem Zuzanna Kurtyka żali się, że polskie władze nie zrobiły nic, by zabezpieczyć miejsce katastrofy 10 kwietnia.