Zabezpieczenie terenu tragedii pod Smoleńskiem powinno być sprawą honoru dla polskich i rosyjskich służb - mówią przedstawiciele Pentagonu. Ich zdaniem rosyjskie władze powinny odpowiednio uprzątnąć teren, by nikt nie mógł znaleźć tam czegokolwiek, co mogłoby pochodzić z rozbitej maszyny.

To nie do pomyślenia, żeby na miejscu katastrofy cywile odnajdywali szczątki prezydenckiego samolotu - mówią korespondentowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu, pragnący zachować anonimowość przedstawiciele Pentagonu. Oficjalnie amerykańscy wojskowi nie chcą wypowiadać się w tej sprawie, bo jak podkreślają, jest ona bardzo delikatna. Dotyczy bowiem sojusznika - Rosji, z którą stosunki przez lata nie były najlepsze.

Amerykanom nic by nie umknęło

Stany Zjednoczone przyznają jednak, że gdyby taka sama sytuacja miała miejsce na ich terytorium, to sprawdzony byłby dokładnie każdy centymetr terenu w pobliżu katastrofy. Upłynęłoby wiele tygodni zanim ktokolwiek mógłby wejść na ten teren.

Wszystkie możliwe służby byłyby na miejscu tak długo, jak byłoby to konieczne. Wierzchnia warstwa ziemi zostałaby zdarta i wywieziona, żeby mieć pewność, że żaden ważny element nie dostanie się niepowołane ręce. Warto zaznaczyć, że np. na miejscu katastrofy WTC, po blisko 9 latach, rozpoczęto ponowne przeszukiwanie składowiska, gdzie wywożono ruiny wież.