Od 350 do nawet 400 porcji ciepłych posiłków wydają codziennie bezdomnym i ubogim wolontariusze Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego w Katowicach. To więcej niż zwykle. Dostosowali się do obecnych wymogów sanitarnych i nie przerywają swojej pracy mimo epidemii. Sami jednak też potrzebują wsparcia. Zbierają pieniądze na kocioł warzelny, bo ten, który mają - jest w bardzo złym stanie.

Jadłodajnia GTCh w czasie epidemii koronawirusa pracuje pełną parą. Zmieniły się wymogi bezpieczeństwa i wolontariusze się do nich dostosowali. Ciepłe posiłki wydawane są na wynos. 

Potrzebujący dostają je w pojemnikach jednorazowych. Kolejka jest regulowana, żeby zachować minimum 1,5 metra odstępu. Wydłużyliśmy też godziny działania jadłodajni. Wydajemy posiłki teraz między 12.00 a 16.00 - mówi Dawid Brehmer z Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego. Dodaje, że GTCh jako jedyne w tej chwili wydaje ciepłe posiłki bezdomnym i najuboższym. Zainteresowanie jest więc większe. Grupa przygotowująca jedzenie liczy 5 osób. Wszyscy mają środki ochrony osobistej. 

Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne pomaga, ale samo też potrzebuje wsparcia. Zorganizowało w internecie zbiórkę pieniędzy na nowy kocioł warzelny. Stary sprzęt jest już bardzo zużyty. 

To jest urządzenie, które ma już 20 lat. Pracuje dla nas nieprzerwanie 365 dni w roku. Jego stan jest bardzo zły - przecieka płaszcz wodny, szwankuje elektryka. Boimy się, ze w każdej chwili może się zepsuć, co znacząco utrudniłoby nam wydawanie posiłków - mówi Dawid Brehmer. Dodaje, że nowy kocioł kosztuje ok. 30 tys. zł. Każdą złotówkę przeznaczamy na pomoc potrzebującym. Prowadzimy nie tylko jadłodajnię, ale także noclegownię dla bezdomnych i każda złotówka jest dla nas niezwykle ważna - podkreśla Brehmer. 

Opracowanie: