Przez najbliższy tydzień, do 11 grudnia podmioty lecznicze mogą składać deklarację, że chcą wziąć udział w programie szczepień przeciwko koronawirusowi – zapowiedział na konferencji prasowej szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Rząd chce, by w każdej gminie były punkty szczepień.

15 grudnia na stronie internetowej pojawią się informacje o wszystkich zgłoszonych punktach - poinformował Michał Dworczyk. Szef kancelarii premiera szacuje, że powinno powstać ok. 8 tys. takich punktów - w tym co najmniej 1 punkt mobilny w każdej gminie.

W operacji szczepień - według rządowych szacunków - ma wziąć udział ok. 40-50 tys. personelu medycznego. Dworczyk podkreślił równocześnie, że celem jest, by program szczepień nie zakłócił normalnego funkcjonowania służby medycznej.

Do udziału w programie może zgłosić się każdy podmiot, który prowadzi działalność leczniczą. Kwalifikację do szczepienia będzie mógł przeprowadzić każdy lekarz, który ma prawo wykonywania zawodu na terenie Polski. Jak poinformował prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. Covid-19, jedynym przeciwskazaniem do szczepienia może być wysoka gorączka.

Podmiot, który chce wykonywać szczepienie, musi zadeklarować, że będzie dostępny przynajmniej 5 dni w tygodniu. Taki podmiot musi też zapewnić, że będzie dysponował co najmniej jednym zespołem wyjazdowym. 

Za szczepienie w punkcie szczepień świadczeniodawcy będzie przysługiwało 61,24 zł. Jeśli konieczny będzie transport pacjenta do punktu szczepień, wówczas ta stawka wzrośnie do 68,15 zł za szczepienie.

Kolejne dwie wyceny dotyczą tzw. zespołów mobilnych czyli lekarzy, którzy będą przyjeżdżali do pacjentów, aby ich zaszczepić. Gdy szczepienie zostanie przeprowadzone w miejscu zamieszkania pacjenta, wówczas stawka będzie wynosiła 95,70 zł. Gdy pod jednym adresem będzie przebywało więcej niż 5 pacjentów (np. w domach pomocy społecznej), wówczas stawka za jedno szczepienie wyniesie 73,19 zł.

Dworczyk poinformował, że będzie jeden centralny rejestr dla chcących się zaszczepić. 

Eksperci o problemie z masowymi szczepieniami

Nie logistyka, nie liczba punktów, nie liczba personelu medycznego jest najważniejszym problemem w planie masowych szczepień przeciwko koronawirusowi. Największym kłopotem może być brak akceptacji ludzi. Brak chętnych. Tak w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim mówi dr Ewa Augustynowicz z Zakładu Epidemiologii Państwowego Zakładu Higieny oraz sekretarz Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.

Jak mówi dr Augustynowicz, kluczowy może być pierwszy etap szczepień. Ten, w którym zaszczepione mają kadry medyczne. To może być decydująca wskazówka dla pozostałych - tych wątpiących. Jeśli zobaczą, że lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, farmaceuci nie szczepią się masowo - nabiorą podejrzeń. Poziom akceptacji w tym środowisku będzie takim barometrem. Gdyby okazało się, że pracownicy ochrony zdrowia niezbyt chętnie poddadzą się tym szczepieniom, to trudno tu motywować społeczeństwo -podkreśla.

Dr Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych i kierownik Kliniki Pediatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego dodaje, że trzeba tłumaczyć, iż szczepionki są bezpieczne, były pod taką samą kontrolą i przeszły taką sama procedurę jak inne. Ryzyko powikłań poszczepiennych jest nieporównywalnie mniejsze niż ryzyko zakażenia i śmierci z powodu koronawirusa - podkreśla dr Kuchar. Na pewno bezpieczniej jest się zaszczepić którąkolwiek ze szczepionek, które uzyskamy, niż ryzykować zarażenie koronawirusem - mówi.

Dr Kuchar dodaje, że trzeba zadbać, by poziom wyszczepialności był porównywalny w różnych regionach Polski. Chodzi o to, by nie okazało się, ze na zachodzie kraju zaszczepi się 90 proc. populacji a na wschodzie 10 procent. Jak będzie wtedy odporność populacyjna? Żadna - mówi dr Kuchar.

Zaszczepienie ponad 70 proc. społeczeństwa plus osoby, które już przechorowały Covid da nam dopiero odporność zbiorowiskową - i to przy założeniu, że skuteczność szczepionki faktycznie będzie powyżej 90 procent. 

Opracowanie: