12 czerwca ma wznowić rozgrywki żużlowa PGE Ekstraliga. Teraz prezesi klubów mają czas na negocjacje z zawodnikami nowych kontraktów. Później, podobnie jak w piłkarskiej ekstraklasie, żużlowców z zagranicy czeka kwarantanna. Zmian w tym sezonie będzie sporo. Zawodnicy zagraniczni nie będą już mogli jeździć w różnych krajach, na co uwagę zwraca prezes ELTROX Włókniarza Częstochowa Michał Świącik. O negocjacjach kontraktów i mniejszych przychodach z powodu pustych trybun z szefem częstochowskiego klubu rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.


Wojciech Marczyk: Ulżyło, kiedy dowiedział się pan, że 12 czerwca będziecie mogli wyjechać na tor?

Michał Świącik: Na pewno tak, bo wszyscy jesteśmy bardzo spragnieni żużla. Natomiast forma, z jaką będziemy startować, jest nietypowa i jest dużym wyzwaniem.

A co jest największym problemem w przypadku pana klubu? Albo może co jest największym wyzwaniem?

Na pewno wyzwaniem jest reżim sanitarny, który musimy, my żużlowcy, jak i też piłkarze utrzymać w tym nadchodzącym dziwnym sezonie. To są wręcz kosmiczne warunki. Mówię kosmiczne w sensie nie wymyślonych zasad, ale zabezpieczeń czyli higieny itd. To są bardzo wysokie wymogi postawione przed nami, ale spełnimy je. Ten sezon będzie też zupełnie inny ze względu na zupełny brak kibiców na stadionie. To jest dla nas wszystkich zupełna nowość.

A na ile poważny będzie dla was brak kibiców? I to nie chodzi tylko o atmosferę na meczu, ale też o kasę. Bo kibice to też realny zysk z dnia meczowego.

To spory problem. Tym bardziej dla nas w Częstochowie wpływy z dnia meczowego to spora część budżetu. Wszystko dlatego, że średnia liczba widzów na stadionie w Częstochowie to 16,5 tysiąca. Jak się nie mylę, w całym polskim sporcie chyba tylko Legia Warszawa była od nas wyżej notowana. Na pewno się to odbije na budżecie klubu. Tutaj też proszę pamiętać, że brak kibiców to też brak sponsorów, którzy chcieli trafić szczególnie do nich. My cały czas walczymy o sponsorów. Chcemy im dać reklamę telewizyjną, ale nie zawsze jest łatwo.

A tak przekładając te 16,5 tysiąca na żywa gotówkę, to ile na jednym dniu meczowym zarabialiście?

U nas jest bardzo duża liczba kibiców. Ja chciałem jednak obudzić na nowo żużlową brać u nas w mieście i wprowadziłem nowe zasady. Do 12. roku życia kibice wchodzą za darmo. Mamy też najniższe cenowo bilety w PGE Ekstralidze żużlowej i jedne z niższych nawet, jeżeli spojrzymy na 1 ligę. To spowodowało, że w przypadku Włókniarza Częstochowa brak kibiców to strata ok. 20 proc. budżetu.

Czyli brak samych kibiców nie będzie dla was, aż tak dużą startą?

Będzie stratą. Nie będzie też tego wszystkiego, co jest wokół kibiców. Gastronomii, napojów, sprzedaży gadżetów na stadionie, a zainteresowanie nimi jest bardzo duże. Tego wszystkie zabraknie teraz. Lwią część tego stanowią też sponsorzy, którzy chcieli trafić stricte do kibiców. Część z nich już przebookowała swoje reklamy na przyszły sezon. Tutaj szacunek dla nich, że nie odchodzą. Część zastanawia się jeszcze co robić, a inni już dali się przekonać do produktu telewizyjnego. My zabiegamy o niego w jednej z sieci telewizyjnych, żeby on był pokazywany, bo my kluby za coś ten sezon musimy objechać.


Sponsorzy to jedno. A jak wygląda sytuacja z miastem? Bo pojawiają się głosy, że jakieś dofinansowanie otrzymacie.

Ciężko jest powiedzieć w tej chwili, jak to będzie wyglądało u nas. Zarówno my jak i piłkarze częstochowscy mamy umowy wstrzymane. Patrząc jednak na kolegów z innych miast, jeżeli chodzi o żużel to Gorzów, Lublin, Grudziądz umowy na promocje poprzez sport zostały zrealizowane. My w Częstochowie mamy jeszcze zadyszkę w tym temacie. Proszę jednak zwrócić uwagę, że jeżeli chodzi o promocję miast poprzez sport, to ona w tym roku będzie większa szczególnie w TV. Stacja, która transmituje naszą ligę podaje ok. 50 proc. wzrost oglądalności. My rozumiemy oczywiście problemy samorządów, bo sytuacja jest nadzwyczajna. Trzeba usiąść do stołu i porozmawiać. W większości miast te umowy są jednak realizowane.

A jak pana zawodnicy, chodzi mi o obcokrajowców, zareagowali, że przez cały sezon będą mogli jeździć tylko w Polsce? Bo do tej pory przecież oni na raz jeździli w kilku klubach jednocześnie. Np.: w Polsce, Szwecji i Anglii.

To jest zupełna nowość. My w Częstochowie chcemy im pomóc, żeby nie czuli się w Polsce jak na jakimś zesłaniu i pracy przymusowej. Chcemy stworzyć im warunki, żeby czuli się jak na dobrym wyjeździe. Chcemy im połączyć prace z dobrymi dla rodzin wakacjami. Namawiamy ich, żeby przejechali do nas z rodzinami i chcemy im wynająć apartamenty w nowych dzielnicach czy jakieś domki. Wiemy, że dla nich jest to też trudne i chcemy im zapewnić odpowiednie warunki. Trudno, żeby zawodnik, który przyjeżdża do nas przez pół roku, siedział w pokoju w hotelu.

Rozmowy o pieniądzach w klubie już były?

Jeżeli chodzi o te apartamenty to mamy firmy, które z nami współpracują i z nimi jesteśmy w stanie dogadać się. Dadzą nam produkt w zamian za reklamę albo odroczenie płatności do przyszłego sezonu. Z zawodnikami już tak łatwo nie jest, ale to nie tylko u nas. Są zawodnicy, którzy nie rozumieją skali problemu. Jeżeli chodzi o zawodników Włókniarza to bardzo chciałem podziękować Pawłowi Przedpełskiemu. On jako pierwszy zrozumiał sytuację i przyjął warunki klubu. Sam powiedział, że rozumie bardzo trudną sytuację i mimo że w normalnych warunkach nie jeździłby za takie pieniądze, to chce pomóc klubowi w trudnej sytuacji i jest na tak. Serdecznie chciałem mu podziękować. W ostatnich dniach przedłużyliśmy jeszcze umowy z Leonem Madsenem, Fredrikiem Lindgrenem i Jasonem Doylem. Zawodnikom zagranicznym trzeba wytłumaczyć, że jeżeli klub o dany mniej procent zarabia to musi to też się przełożyć na ich kontrakty. Ja rozumiem ich inwestycje w sprzęt, ale tak samo trzeba zrozumieć nasze braki wynikające np.: z brak kibiców, sprzedaży biletów czy gastronomii. My też zainwestowaliśmy w wiele rzeczy, a nie dostaniemy w tym sezonie z tego zwrotu. My musimy w tym sezonie robić żużel tylko z bieżących dochodów.

A o jak dużych procentowych cięciach mówimy?

To jest bardzo złożony temat. Jeżeli będziemy opierać się na procentach to możemy mówić o cięciach od 40 do nawet 60  proc. To jest złożony temat, bo cały czas trwają rozmowy ze sponsorami, one są z większością w trakcie i my dopiero za miesiąc możemy się dowiedzieć, czy sponsorzy zostaną czy nie? Na te chwilę ja nie mogę powiedzieć, że my będziemy mieli określony dochód. Powiedzmy sobie szczerze, do tej pory kluby żużlowe wydawały ok 90 proc. budżetów na kontrakty zawodników. Teraz musimy sobie założyć bezpiecznik, żeby na koniec sezonu nie stało się to co przed laty w Częstochowie, Rybniku czy innych miastach. Nie możemy do tego dopuścić. Musimy zrobić wszystko, żeby kluby były prowadzone zdroworozsądkowo i żeby nie było problemu na jesień. 

Do startu ligi został ponad miesiąc, ale treningi rozpoczniecie niedługo przed sezonem. Uda się przygotować do rywalizacji na takim poziomie jak zwykle to bywało?


Myślę, że uda się przygotować. Ja widzę inne problemy. Boję się, czy jakieś wytyczne nie zostaną zmienione np.: w trakcie sezonu. Jeżeli chodzi o początek sezonu, musimy rozmawiać też z innymi federacjami, chodzi mi m.in. o szwedzką, duńską czy angielską. Zawodnicy, którzy podpiszą aneksy z polskimi klubami, zdecydują się wtedy na start tylko w PGE Ekstralidze. Wyjazd z Polski będzie oznaczał wtedy dla nich zerwanie kontraktu, obowiązek zwrotu pieniędzy i zawieszenie na polską ligę. A co w momencie, gdy dany zawodnik zostanie wezwany przez swoją rodzimą federację? Przecież on nie może odmówić, bo wtedy jego federacja wysyła powiadomienie do międzynarodowej federacji i jest on globalnie zawieszony. Oczekuję rozwiązania tego problemu. My jako kluby w Częstochowie, Lesznie czy Lublinie dogadamy się teraz z zawodnikami, a co jak za miesiąc czy dwa okaże się, że oni są zawieszeni. (Szwedzka federacja wydała już swoim żużlowcom zakaz startu w polskiej lidze. Fredrik Lindgren zdecydował się jednak na straty tylko w Polsce - red.) 

W nowych zasadach rozgrywania meczów pojawia się nowa funkcja: komisarz sanitarny. Wygrał pan już osobę, która u was w klubie będzie pełnić ta funkcję?

Mamy człowieka, który u nas w klubie w kwestii przestrzegania regulaminów jest nawet nadgorliwy. Myślę, że Rafał Piotrowski dobrze sprawdzi się w tej roli. Potrafi też odpowiednio zareagować, jeżeli ktoś do przepisów się nie stosuje.

Ten sezon będzie wyglądał zupełnie inaczej, nie tylko dla kibiców, ale i dal was w klubie. Będzie trzeba się go trochę na nowo nauczyć?

Patrząc na zasady reżimu sanitarnego, jakie mają obowiązywać, to treningi i zawody będą zaskakujące. Wspomnę tylko o tym, że zawodnik będzie wjeżdżał na zawody w busie i to już przebrany. Nie będzie mógł korzystać z szatni. Przyjeżdża busem, wychodzi do boksu, który będzie obudowany pleksami czy czymś innym. Następnie startuje, a po zawodach nie może iść do szatni, tylko wsiada do busa i opuszcza stadion. Tutaj naprawdę nie ma żartów, jeżeli chodzi o reżim sanitarny. Ja się tylko zastanawiam, co będzie z zawodnikami w lipcu czy sierpniu przy wysokich temperaturach. To może być poważny problem. Liczę jednak na to, że ten reżim się zmieni i z bieganiem sezonu zawodnicy dostaną szansę skorzystania czy z toalet czy z umywalek. To samo tyczyć ma się też treningów, że zawodnicy będą mogli trenować pojedynczo, będą w parku maszyn sami.

A rozmawiał pan z władzami ligi czy z innymi prezesami, co w przypadku kiedy któryś z zawodników będzie miał koronawirusa?

To jest bardzo skomplikowany temat. Koronawirusa może złapać nie tylko zawodnik, ale ktoś kto pracuje na stadionie np. wirażowy. I co wtedy, cały klub czy nawet 2 zespoły będą uziemione? Ja uważam osobiście, że osoby, które miały kontakt z kimś chorym z klubu, powinny przejść testy i jeżeli one nic nie wykażą, to dalej wracają do rozgrywek. Nie wyobrażam sobie, żeby przerywać ligi, bo okaże się np. że wirażowy ma koronawirusa, a był w niedzielę na stadionie. I co obie drużyny mają przechodzić kwarantannę?

Opracowanie: