Mimo nakazu wojewody wciąż nie rozpoczęła się rozbiórka żurawia budowlanego, który uniemożliwia lądowanie śmigłowców LPR przy szpitalu Narutowicza w Krakowie.

Od wtorku śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego nie mogą lądować przy szpitalu im. Gabriela Narutowicza w Krakowie. LPR poinformowało, że przyczyną problemów jest ustawiony na pobliskiej budowie żuraw.

To ewidentne zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów oraz funkcjonowania placówki -  mówiła dyrektor szpitala, Renata Godyń-Swędzioł. Mają być do nas transportowani też pacjenci ze Śląska. Jesteśmy szpitalem na II poziomie referencyjności, mamy obecnie 123 łózka dla osób z Covid-19. Ja jako dyrektor byłam zmuszona zawiadomić wojewodę i prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa - zaznaczyła.

Na lądowisku przy szpitalu im. Narutowicza często lądują śmigłowce z pacjentami, którzy rozwożeni są do pobliskich szpitali - wojskowego i im. Jana Pawła II - tam lądowisko znajduje się na dachu szpitala. Z powodu złych warunków atmosferycznych czasami śmigłowce lądują na lądowisku przy placówce im. Narutowicza, które jest zbudowane na ziemi.

Teren budowy zamknięty

Decyzje o natychmiastowym wstrzymaniu budowy i rozebraniu konstrukcji żurawia wydał Wojewoda Małopolski Łukasz Kmita.

Inspektorzy nadzoru budowlanego podjęli dziś próbę skontrolowania placu budowy i postępu prac rozbiórkowych żurawia budowlanego. Na budowie jednak nikogo nie zastali, jest ona całkowicie zamknięta.

Inspektorzy przyjechali na teren budowy. Niestety teren budowy jest zamknięty. Nie ma tam żadnych pracowników, nie widać, żeby inwestor dobrowolnie rozpoczął demontaż - przekazał Andrzej Macałka, Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Krakowie.

Wczoraj inwestor - firma Angel Poland - dostała od wojewody małopolskiego nakaz rozbiórki żurawia pod rygorem natychmiastowej wykonalności. Prace rozbiórkowe powinny zacząć się od razu po otrzymaniu takiego pisma - to dlatego budowę chcieli dziś skontrolować inspektorzy. Jak się jednak okazuje, inwestor od wczoraj analizuje nakaz o natychmiastowej rozbiórce.

NIE PRZEGAP: Niemal 500 nowych zgonów pacjentów z Covid-19 w Polsce. Ponad 3,1 tys. zajętych respiratorów

Postępowanie wyjaśniające rozpoczęła już krakowska prokuratura.

Nikt nie chciał rozmawiać z inwestorem?

Inwestor - firma Angel Poland - w wydanym oświadczeniu zapewnia, że zdrowie i życie ludzkie jest dla niej najwyższą wartością.

Twierdzi, że w ciągu ostatniego tygodnia kilka razy jej przedstawiciele próbowali się spotkać z dyrekcją szpitala i wojewodą. Do takiego spotkania, jak twierdzi, nie doszło.

Co więcej utrzymuje, że nikt jej nie poinformował, że lądowisko jest wykorzystywane do potrzeb związanych z walką z pandemią koronawirusa.

"Jednocześnie, aby zapewnić bezpieczeństwo i wykluczyć jakiekolwiek ryzyko, przed postawieniem dźwigu - zgodnie z prawem - poinformowaliśmy Lotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz rozesłaliśmy komunikat prasowy do mediów" - czytamy w oświadczeniu firmy.

Dalej następuje: "Podkreślamy, że nasze działania są realizowane zgodnie z prawem. Dysponujemy prawomocnym pozwoleniem z 27 lutego 2008 roku, które daje nam prawo kontynuowania budowy zgodnie z projektem. Decyzja ta jest ostateczna i w naszej ocenie nie ma argumentów, które mogłyby ją realnie zmienić".

Firma Angel Poland zapowiada wystąpienie na drogę sądowo-odwoławczą. "Jesteśmy w pełni przekonani, że rozstrzygnięcie będzie dla nas korzystne" - czytamy w komunikacie.

Firma zapewnia, że "ustawienie dźwigu nastąpiło po wstrzymaniu operacji lotniczych. Wynika to jasno z korespondencji pomiędzy Inwestorem a jedynym dysponentem lądowiska - jakim jest Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. A zatem w najmniejszym stopniu nie istniało jakiekolwiek ryzyko dla życia i zdrowia, na co powołuje się PINB".

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Nieoficjalnie: Rząd przedłuży obostrzenia covidowe po 9 kwietnia

Opracowanie: