Urzędnicy Kasy Ubezpieczenia Społecznego w Gaevle na północy Szwecji, obstawiali dobową liczbę zgonów na Covid-19. Osoba, która była najbliżej dostawała pieniądze od innych uczestników zakładów.

Jak donosi lokalna gazeta "Gefle Dagblad", "zabawa" odbywała się podczas tzw. fiki, czyli popularnej w Szwecji przerwy na kawę.

Codziennie o godz. 14, gdy rozpoczynała się konferencja prasowa, na której podawano statystyki zgonów na koronawirusa w Szwecji, pracownicy Kasy Ubezpieczenia Społecznego zbierali się w sali przed telewizorem, żeby rozstrzygnąć, kto najlepiej wytypował dobową liczbę zgonów.

Szefowa oddziału Kasy Ubezpieczenia Społecznego w Gaevle - Eva Alner Liljedahl - przyznała, że "zabawa była czymś okropnym i jest nie do  zaakceptowania. Przeprowadzę dochodzenie w tej sprawie, ale nie chcę podawać szczegółów. To sprawa personalna - stwierdziła.

Urzędnicy będą musieli teraz przejść szkolenie na temat etyki pracownika państwowego. Szwedzka Kasa Ubezpieczenia Społecznego (odpowiednik polskiego ZUS) wypłaca m.in. świadczenia osobom chorym na Covid-19.

"Koronakomisja": Strategia nie uchroniła starszych ludzi przed śmiercią

Powołana przez szwedzki rząd oraz opozycję komisja ds. zbadania strategii walki z koronawirusem we wtorek stwierdziła, że "Szwecja nie uchroniła osób starszych przed zakażeniem i śmiercią".

W Sztokholmie zaprezentowano pierwszą części raportu "koronakomisji", poświęconej opiece nad osobami starszymi w czasie pandemii.

Jak oświadczył przewodniczący komisji, były prezes najwyższego sądu administracyjnego Mats Melin, wysiłki w zakresie opieki nad osobami starszymi podjęto zbyt późno, a w wielu przypadkach były one niewystarczające. Już teraz można powiedzieć, że część szwedzkiej strategii, która miała chronić osoby starsze, zawiodła. Świadczy o tym duża liczba seniorów zmarłych na Covid-19 - stwierdził Melin. Odpowiedzialność spoczywa na urzędach państwowych, gminach oraz prywatnych wykonawcach usług socjalnych, ale ostatecznie winny zaniedbaniom jest rząd oraz jego poprzednicy - dodał.

Według autorów raportu zabrakło przeglądu stanu gotowości prowadzących domy opieki gmin lub działających w ich imieniu prywatnych firm. Gdy wiosną koronawirus zaczął szybko rozprzestrzeniać się, rząd nie miał wiedzy o skali zakażeń ani problemów.

"Pracownicy domów opieki zostali opuszczeni przez władze, musieli sami sobie radzić" - brzmi jedna z konkluzji. Podkreślono, że Norwegia, Dania oraz Finlandia zamknęły zakłady opiekuńcze po śmierci na Covid-19 pierwszych osób. W Szwecji taką decyzję podjęto po stwierdzeniu zgonu ponad 100 pensjonariuszy.

Wśród błędów wskazano brak decyzji o wprowadzeniu środków ochronnych w domach opieki spowodowany długotrwałą dyskusją dwóch państwowych instytucji: Urzędu Zdrowia Publicznego oraz Urzędu ds. Bezpieczeństwa i Higieny Pracy.

Jak podkreślono, tragiczny w skutkach w sytuacji pandemicznej okazał się podział, w którym za zatrudnienie opiekunów i pielęgniarek w zakładach opiekuńczych odpowiadają gminy, a nadzór nad lekarzami sprawują regiony. W domach opieki brakowało lekarzy, a chcące je zatrudnić samorządy według prawa nie mogły tego zrobić.

Wcześniejsze dochodzenie Inspekcji ds. Służby Zdrowia i Opieki Społecznej (IVO) wykazało, że wiosną co piąty chory na Covid-19 pensjonariusz szwedzkiego domu opieki nie miał żadnego kontaktu z lekarzem, a stan zdrowia 40 proc. zakażonych seniorów nie był oceniany nawet przez pielęgniarkę. Jedynie 5-7 proc. seniorów mogło liczyć na fizyczny kontakt z lekarzem, a w 60 proc. przypadków w poradzie lekarskiej przez telefon i decyzji o ewentualnym leczeniu pośredniczyła pielęgniarka.

Media donosiły o stosowaniu prewencyjnej segregacji starszych pensjonariuszy, aby nie trafiali oni do szpitali oraz podawaniu przez pielęgniarki spowalniającej oddychanie morfiny zamiast ratującego życie tlenu.

W Szwecji do końca listopada na Covid-19 zmarło 3002 seniorów przebywających w domach opieki oraz 1696 osób starszych, mających zapewnioną domową pomoc dochodzącego opiekuna. Stanowią oni większość wszystkich ofiar śmiertelnych koronawirusa w tym kraju.