Stany Zjednoczone poważnie potraktowały pogróżki Korei Północnej, która ogłosiła "stan wojny" z Koreą Południową. Zdaniem amerykańskich dyplomatów może być to jednak próba wzmocnienia wizerunku Kim Dzong Una. Jak powiedział dziennikowi "Washington Post" były ambasador USA w Seulu Christopher Hill, młody przywódca chce pokazać, że jest twardą głową państwa, która potrafi podejmować trudne decyzje.

Zdaniem dyplomaty zachowanie władz Korei Północnej jest niemal standardowym. Zwrócił uwagę, że Phenian zawsze zaostrza wojenną retorykę, kiedy Korea Południowa przeprowadza wojskowe ćwiczenia razem z amerykańską armią.

Przedstawiciele amerykańskiej administracji podkreślają, że są w kontakcie z sojusznikami z Korei Południowej. Rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego zapowiedziała, że jeśli Korea Północna podejmie kolejne kroki, możliwe będzie rozmieszczenie w strategicznych miejscach amerykańskich baz dla systemów wczesnego ostrzegania oraz radarów namierzających.

Phenian grozi zamknięciem wspólnej strefy przemysłowej

Korea Północna po ogłoszeniu "stanu wojny" zagroziła m.in. zamknięciem prowadzonej wspólnie z Koreą Południową specjalnej strefy przemysłowej, na terytorium północnokoreańskim, w odpowiedzi na "obelgi" formułowane przez Seul.

Rzecznik północnokoreańskiej komórki kontrolującej nadgraniczny kompleks przemysłowy Kaesong ostrzegł, że zostanie on zamknięty, jeśli Korea Południowa w dalszym ciągu będzie uderzać w godność sąsiada z Północy. Bez wahania zamkniemy kompleks przemysłowy, jeśli Korea Południowa będzie próbowała, choćby w najlżejszy sposób, naruszyć naszą godność - głosi oświadczenie przekazane przez agencję KCNA. Jak podkreślono, wszystko zależy teraz od postępowania strony południowokoreańskiej.

Phenian ostro odpowiadał na opinie południowokoreańskich mediów, według których obiekt jest otwarty tylko dlatego, że zubożały kraj widzi w tym źródło korzyści. Kilka dni wcześniej władze Korei Północnej poinformowały, że zamknęły gorącą linię telefoniczną z Koreą Południową, za pośrednictwem której koordynowano dojazdy południowokoreańskich pracowników do i ze strefy. Mimo to w sobotę strefa przemysłowa działała normalnie.

Zdaniem wielu mieszkańców Południa fakt, iż Phenian nie zamyka samego kompleksu świadczy o tym, że nie chce zaryzykować realnego aktu agresji i utraty lukratywnego źródła obcej waluty.

Zamknięcie obiektu oznaczałoby dalsze zaostrzenie sytuacji, nie tylko symboliczne (projekt jest uważany za jeden z ostatnich symboli odprężenia w relacjach między obiema Koreami z lat 1998-2008), ale także praktycznym. W kompleksie uwięzionych zostałyby setki południowokoreańskich pracowników i menedżerów 123 firm mających tam swoje fabryki - pisze agencja Reutera.

Kompleks przemysłowy Kaesong to połączenie taniej siły roboczej z Korei Płn. z południowokoreańskim kapitałem i technologiami. W 2012 roku w kompleksie wyprodukowano towary wartości 470 milionów dolarów.

W sobotę północnokoreańska agencja KCNA poinformowała, że władze w Phenianie ogłosiły "stan wojny" z Koreą Południową. Jest to kolejny etap eskalacji napięcia po lutowej próbie nuklearnej Korei Północnej. Jeszcze przed tą próbą, na początku lutego, Phenian także groził wycofaniem się ze współpracy z Seulem w strefie Kaesong.

(MRod)