Brak dostępu do stron internetowych premiera, Sejmu i prezydenta nie jest wynikiem ataku hakerów - twierdzi rzecznik rządu Paweł Graś. Według niego, to "olbrzymie zainteresowanie" tymi witrynami spowodowało problemy.

Na rzeczniku rządu nie zrobił wrażenia fakt, że do ataków przyznała się organizacja Anonymous. Tu mamy do czynienia po prostu z ogromnym obciążeniem. Tak, jak niedawno w ten sposób zostały zablokowane serwery FBI, serwery Sony, serwery Universalu - tłumaczy Paweł Graś. Jak dodaje, nie można mówić o ataku hakerskim, bo w żaden sposób nie naruszono danych, które znajdują się na rządowych serwerach.

Choć rzecznik wyklucza atak hakerów, przyznaje, że blokowanie stron było zamierzone. Podłączono programy, które "dobijają się" do danej strony i nie wszystkie serwery wytrzymały - mówi. Ale - jak podkreśla - administracja już sobie z tymi problemami poradziła.

Hakerzy z Anonymous oświadczyli, że powodem akcji była zapowiedź podpisania przez Polskę porozumienia ACTA ograniczającego piractwo sieciowe, a według krytyków - ograniczająca wolność w sieci. Graś podkreśla, że sprawa nie jest jeszcze przesadzona. Pan premier z ministrem Bonim, z ministrem Zdrojewskim, z ministrem Sikorskim będą na ten temat rozmawiać - mówi.

Niezależnie więc od tego, czy to był atak, czy nie - wygląda na to, że zablokowanie przyniosło skutek. A coś, co do tej pory było oczywiste - czyli podpisanie przez nasz kraj porozumienia - teraz stoi pod znakiem zapytania.