Rosyjskie lotnictwo dokonało ataku na wschodzie Syrii na pozycje Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), wspieranych przez USA - oświadczył Pentagon, potwierdzając wcześniejsze informacje SDF. Rosja dementuje te doniesienia.

Amerykańskie ministerstwo obrony podkreśliło, że Rosja wiedziała, iż w zaatakowanym rejonie prowincji Dajr az-Zaur na wschodnim brzegu Eufratu stacjonują walczące z dżihadystami siły SDF i wojskowi doradcy z międzynarodowej koalicji dowodzonej przez USA.

Rosjanie wiedzieli, że ich pociski uderzyły w miejsce, gdzie stacjonują Syryjskie Siły Demokratyczne - napisano w komunikacie Pentagonu. Wielu bojowników SDF zostało rannych w wyniku nalotu - twierdzi Pentagon. Przedstawiciele koalicji nie odnieśli obrażeń.


Ahmed Abu Chawla, szef wchodzącej w skład SDF rady wojskowej Dajr az-Zaur, powiedział wcześniej w sobotę, że syryjskie albo rosyjskie odrzutowce nadleciały znad terytorium kontrolowanego przez reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada i zaatakowały cele na wschodnim brzegu Eufratu. Rannych zostało sześciu bojowników SDF - koalicji arabskich i kurdyjskich milicji walczących w Syrii przeciwko Państwu Islamskiemu.

Informację tę zdementował rzecznik ministerstwa obrony Rosji Igor Konaszenkow. To niemożliwe. Dlaczego mielibyśmy ich bombardować? - powiedział.

Oddziały SDF oraz syryjska armia wspierana przez lotnictwo Rosji i szyickie bojówki finansowane przez Iran zbliżają się w ramach osobnych ofensyw do pozycji dżihadystów z ISIS w Dajr az-Zaur.

(mpw)