Rosną emocje przed czwartkowym meczem piłkarskich mistrzostw Europy w Lens, w którym zmierzą się drużyny Anglii i Walii. Media określają go jako "bitwa o Wielką Brytanię". Atmosferę podgrzewają też zawodnicy obu zespołów.

Rosną emocje przed czwartkowym meczem piłkarskich mistrzostw Europy w Lens, w którym zmierzą się drużyny Anglii i Walii. Media określają go jako "bitwa o Wielką Brytanię". Atmosferę podgrzewają też zawodnicy obu zespołów.
Angielscy fani podczas Euro 2016 /ANDY RAIN /PAP/EPA

Dyskusję odnośnie spotkania rozpoczął walijski napastnik Gareth Bale. Mamy w sobie o wiele więcej pasji od Anglików i na pewno pokarzemy to podczas meczu. Oni lubią się wywyższać, ale jeszcze nic nie osiągnęli - powiedział w sobotę.

Trener Anglii Roy Hodgson, w bardzo ostrożnej wypowiedzi określił komentarz Bale'a jako "nieokazujący szacunku". W ostrzejszych słowach wyraził się 24-letni pomocnik Jack Wilshere. Zdajemy sobie sprawę, że Walijczycy nas nie lubią. Ale czy my ich lubimy? Nie wydaje mi się - powiedział.

Głos w sprawie wypowiedzi Bale'a zabrał też inny reprezentant Anglii Adam Lallana. Każdy chce z nami wygrać na wszelką cenę - nie tylko Walijczycy. Nie potrzebujemy żadnej motywacji. Sami się motywujemy. To wielki mecz i nie potrzebujemy nikogo, kto by nam o tym przypominał - powiedział.

Wynik meczu, określanego przez media na Wyspach jako "bitwa o Wielką Brytanię", ma duże znacznie dla obu zespołów. Ewentualne zwycięstwo Walii, która w pierwszym pojedynku fazy grupowej pokonała Słowację 2:1, dałoby jej pewny awans do rundy finałowej, ale skomplikowało sytuację Anglików. Zespół trenera Roya Hodgsona ma bowiem po remisie z Rosją tylko jeden punkt i aby uniknąć ostatniego "meczu o wszystko" ze Słowacją, musi w środę wygrać.

Spotkanie dwóch brytyjskich zespołów ma również charakter prestiżowy. Dotyczy to w szczególności Walijczyków, którzy na międzynarodowej imprezie grali poprzednio 58 lat temu, a ostatni mecz z reprezentacją "Albionu" wygrali w 1984 roku. Piłkarze selekcjonera Chrisa Colemana, poprzez awans do mistrzostw Europy przełamali zapaść w krajowej piłce nożnej a dzięki zwycięstwu nad Słowacją zaczęli cieszyć się popularnością podobną do tej, jaka dotychczas zarezerwowana była dla reprezentantów kraju w rugby.

Kibice "Smoków" nie ukrywają, że czekają na kolejny historyczny sukces, jakim byłoby pokonanie Anglii. W wygraną wierzy legendarny Ian Rush.

Oczywiście Anglia jest faworytem, ale wszystko jest możliwe. To będzie niesamowity mecz! Ktokolwiek strzeli bramkę Anglii zostanie prawdziwym bohaterem - ocenił.

Brytyjskie media, pisząc o "bitwie o Wielką Brytanię", poza przypominaniem historii zmagań obu zespołów, podkreślają również fakt, że niemal wszyscy zawodnicy, którzy zagrają w czwartek przeciwko sobie, na co dzień występują w Premiership. Wśród nich są m.in. wspólnie świętujący w tym roku mistrzostwo kraju z Leicester City angielski napastnik Jamie Vardy oraz walijski pomocnik Andy King. Ogółem z kadry Walii aż 20 zawodników gra w angielskich klubach, i tylko jeden - Gareth Bale strzela gole poza Wyspami w Realu Madryt.

O tym jak wyjątkowy jest to mecz świadczyć może też to, że w drużynie Walii jest dziewięciu urodzonych w Anglii zawodników, m.in. Sam Vokes, Andy King czy kapitan Ashley Williams. Większość z nich debiutowała w kadrze w młodym wieku. W Walii urodzili się ich rodzice lub dziadkowie.

Mecz Anglii i Walii zostanie rozegrany w czwartek o godzinie 15 w Lens. W drugim meczu grupy B zmierzą się w środę drużyny Rosji i Słowacji.

(az)