Piątek był drugim i ostatnim dniem unijnego szczytu w Brukseli, który był poświęcony brexitowi. Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego - to dzięki polskiemu stanowisku - udało się uniknąć bardzo dużego problemu, czyli bezumownego opuszczenia Wspólnoty przez Londyn już w przyszłym tygodniu.

Jak się okazało, wszystkie unijne kraje, chciały uniknąć czarnego scenariusza, czyli bezumownego brexitu. Dążyły jednak do tego różnymi metodami.

Jedne chciały narzucić twardsze warunki Londynowi, żeby wywrzeć większą presję na Wielką Brytanię. Inne dążyły do złagodzenia warunków brexitu, żeby nie stawiać Izby Gmin pod ścianą.

Belgijski dziennikarz polskiego pochodzenia Jurek Kuczkiewicz z "Le soir" twierdzi w rozmowie z naszą korespondentką Katarzyną Szymańską - Borginion, że polski premier Mateusz Morawiecki owszem zabierał głos, w sprawie ustalenia nowego terminu brexitu, ale nie był to głos decydujący.

Premier Irlandii był tutaj tym, który najbardziej uważał, żeby nie zamknąć Wielkiej Brytanii w zbyt sztywnych ramach - mówi Jurek Kuczkiewicz.

Twardy kurs wobec Wielkiej Brytanii reprezentuje m.in. Francja, Belgia, czy Luksemburg. Łagodniejsze podejście  do brexitu, oprócz Polski, reprezentują również Irlandia i Niemcy.

Brexitu 29 marca nie będzie. Podano dwa nowe terminy

Nie będzie brexitu 29 marca. Nową kluczową datą jest 12 kwietnia, czyli data, do kiedy Wielka Brytania musi zdecydować, czy bierze udział w eurowyborach. Takie ustalenia w czwartek zapadły w Brukseli.

Udało się w ten sposób odroczyć perspektywę twardego, chaotycznego brexitu z 29 marca na 12 kwietnia. Jeżeli premier Theresie May uda się w przyszłym tygodni przekonać Izbę Gmin do umowy brexitowej, to otrzyma odroczenie wyjścia do 22 maja.

Jeżeli umowa zostanie po raz kolejny odrzucona, to Wielka Brytania wyjdzie z UE 12 kwietnia lub będzie musiała poinformować, co dalej.

Londyn musi także jednoznacznie poinformować przed 12 kwietnia, czy chce brać udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jeśli tak, to jest szansa przedłużenia brexitu nawet o rok - innymi słowy szansa na nowe referendum i zmianę stanowiska Brytyjczyków.

Premier Theresa May poparła przyjęte przez Radę Europejską nowe terminy, powtarzając jednak, że dłuższe opóźnienie brexitu i wzięcie udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego byłoby "niewłaściwe".


Opracowanie: