Krzysztof "Diablo" Włodarczyk niejednogłośnie na punkty pokonał Niemca Noela Gevora podczas "Poznań Boxing Night". Pięściarze walczyli o miano oficjalnego pretendenta do tytułu mistrza świata IBF wagi junior ciężkiej.

Krzysztof "Diablo" Włodarczyk niejednogłośnie na punkty pokonał Niemca Noela Gevora podczas "Poznań Boxing Night". Pięściarze walczyli o miano oficjalnego pretendenta do tytułu mistrza świata IBF wagi junior ciężkiej.
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk podczas walki z Noelem Gevorem /Jakub Kaczmarczyk /PAP

36-letni Włodarczyk będzie miał szansę odzyskać pas mistrza świata federacji IBF. Dzięki zwycięstwu nad Gevorem, jeszcze w tym roku będzie mógł przystąpić do walki z aktualnym mistrzem Rosjaninem Muratem Gassijewem.

Początek pojedynku rozczarował publiczność, która nawet w połowie nie wypełniła poznańskiej "Areny". Przez pierwsze dwie rundy pięściarze praktycznie nie wyprowadzili żadnej akcji. Nieco boksu było w kolejnych rundach, ale poziom nadal nie zachwycał. Dopiero w końcówce starcia nie było już kunktatorstwa, ale sporo mocnych wymian, po których i Włodarczykowi, i Gevorowi chwiały się nogi.

Po zakończeniu walki obaj bokserzy triumfalnie unieśli rękę w górę. Sędziowie punktowali niejednomyślnie: dwóch arbitrów wskazało na Włodarczyka - 115:114 i 116:112, a jeden na Gevora 115:113.

Triumfator nie był do końca zadowolony ze swojego występu. Trochę było nonszalancji, ta walka wyglądała, jak wyglądała. Ja musiałem w ostatnim czasie zrzucić 13 kilo. Może to nie jest dużo, ale muszę to robić bardziej profesjonalnie. Biorę się za siebie i obiecuję, że jeszcze pokażę kibicom fajny boks - mówił tuż po werdykcie.

Dla Niemca była to pierwsza porażka na zawodowym ringu. Włodarczyk wygrał po raz 54., a sobotnie zwycięstwo otwiera mu również drzwi do występu w prestiżowym turnieju World Boxing Super Series z wielką pulą nagród.

Podczas poznańskiej gali odbyło się sześć innych walk, większość bardzo jednostronnych. W wadze średniej Aleksander Strecki pokonał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie Białorusina Andrieja Abramenkę. Również w drugiej rundzie zakończył się pojedynek Przemysława Zyśka z Tomaszem Goluchem (waga półśrednia), po tym jak Zyśk wyprowadził kolejną serię ciosów i sędzia postanowił nie kontynuować już walki.

Udany debiut na zawodowym ringu zanotował wielokrotny mistrz Polski w boksie olimpijskim Paweł Wierzbowski. Już na początku drugiej rundy posłał "na deski" Pawła Sowika, a sędzia zrezygnował z liczenia.

Nieco więcej dobrego boksu pokazali zawodnicy w pojedynku wagi superśredniej. Kamil Gardzielik, mimo że był liczony w pierwszej rundzie, wygrał jednogłośnie na punkty z Przemysławem Gorgoniem.

Kibice większe emocje przeżyli dopiero podczas konfrontacji 40-letniego Rafała Jackiewicza z młodszym o 16 lat Patrykiem Szymańskim, a stawką był tytuł mistrza Polski w wadze superpółśredniej. Jak wyjaśnił promotor gali Andrzej Wasilewski, pojedynek ten został "wywołany przez polskich kibiców". Jackiewicz, były dwukrotny zawodowy mistrz Europy w dość żartobliwy sposób podszedł walki, wchodząc na ring przy muzyce z serialu "Czterdziestolatek". Okrągłe urodziny świętował trzy miesiące temu.

Już na początku starcia Jackiewicz był liczony i wydawało się, że zakontraktowana na 10 rund walka zakończy się dużo wcześniej. Szymański nie poszedł jednak za ciosem, a Jackiewicz rozkręcał się z każdą kolejną rundą i kilka razy napędził strachu dużo młodszemu rywalowi. Ostatecznie jednogłośne na punkty wygrał Szymański, dla którego było to 19. zwycięstwo na zawodowym ringu.

(az)