Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska wyznaczyła pięcioro sędziów, którzy tymczasowo będą orzekać w powołanej dziś Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Ta izba zastąpiła Izbę Dyscyplinarną, której likwidacji domagała się Bruksela, zastrzegając, że zmiana będzie warunkiem uruchomienia środków z Krajowego Programu Odbudowy.

Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego przeszła do historii. Dziś weszła w życie ustawa powołująca w jej miejsce Izbę Odpowiedzialności Zawodowej.

Prezes SN Małgorzata Manowska wyznaczyła tymczasowych sędziów nowej Izby. Chodzi o sędziów: Dariusza Kalę, Marka Siwka, Małgorzatę Wiącek - Wiaderek, Krzysztofa Wiaka i Wiesława Kozielewicza. Ten ostatni będzie kierował nową Izbą do czasu wyznaczenia przez prezydenta sędziów na stałą kadencję.

Do połowy sierpnia kolegium Sądu Najwyższego ma przeprowadzić losowanie, które z 90 sędziów wyłoni 33 kandydatów do nowej izby. Wtedy do działań przystąpi prezydent, wybierając 11 spośród nich na 5-letnią kadencję.

Tymczasowi sędziowie orzekają w Izbach Karnej i Kontroli. Jednak, co najważniejsze, okazuje się, że wśród nich są osoby powołane przez tak zwaną neoKRS, czyli Krajową Radę Sądownictwa powstałą po kontrowersyjnych zmianach ustaw sądowych. To właśnie działalność tego gremium jest główną kością niezgody w kontaktach na linii Warszawa-Bruksela. 

Rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski nie widzi w tym problemu.

"Wszyscy ci sędziowie dysponują aktem powołania przez Prezydenta RP na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego" - oświadczył na spotkaniu z dziennikarzami.

Stępkowski dodał, że wyznaczeni sędziowie nie mają prawa odmówić orzekania w nowej Izbie Odpowiedzialności Zawodowej.

Likwidacja Izby Dyscyplinarnej było warunkiem Brukseli do wpłaty pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Nie jest jednak pewne, czy nowe przepisy spełnią tzw. kamienie milowe. Wątpliwości co do tego wyrażali w ostatnim czasie niektórzy przedstawiciele KE.

Opozycja zwraca uwagę, że to fasadowe zmiany. Według opozycyjnych polityków nie likwidują podstawowego problemu, na który zwracała i zawraca uwagę Komisja Europejska. A chodzi o to, że do orzekania wciąż są dopuszczani sędziowie, wobec których są wątpliwości dotyczące tego, czy zostali legalnie powołani.

Likwidację Izby Dyscyplinarnej rok temu nakazał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Izba jednak cały czas działała, za co Polska od listopada płaciła codziennie milion euro kary. Dziś wynoszą one 253 miliony euro, czyli 1 miliard 225 milionów złotych.

Opracowanie: