Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego przeszła do historii. Dziś weszła w życie ustawa powołująca w jej miejsce Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Według partii rządzącej to spełnienie warunków stawianych nam przez Brukselę do uruchomienia środków z Krajowego Planu Odbudowy. Opozycja jest innego zdania.

Do historii przeszła funkcjonująca od 2018 roku Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. Jej likwidacji domagała się Komisja Europejska i od tego uzależniała wypłatę Polsce pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Nie jest jednak pewne, czy nowe przepisy spełnią tzw. kamienie milowe. Wątpliwości co do tego wyrażali w ostatnim czasie niektórzy przedstawiciele KE.

Od dziś zmienia się sposób wyłaniania członków tego gremium, a także ich status.

Dziś prezes SN Małgorzata Manowska ma wyznaczyć tymczasowych sędziów nowej Izby. Do połowy sierpnia kolegium Sądu Najwyższego ma przeprowadzić losowanie, które z 90 sędziów wyłoni 33 kandydatów do nowej izby. Wtedy do działań przystąpi prezydent, wybierając 11 spośród nich na 5-letnią kadencję. To oni zajmą się 326 sprawami przekazanymi przez zlikwidowaną Izbę Dyscyplinarną Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. 

Co ciekawe, sędziowie zlikwidowanej Izby Dyscyplinarnej będą mogli brać udział w głosowaniu. To oznacza, że część z nich może zasiąść w nowym gremium, czyli Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Wiadomo natomiast, że część z nich skłania się ku przejściu w stan spoczynku.

Trzeba też pamiętać, że od 2018 roku 11 sędziów Izby Dyscyplinarnej zarabiało o kilkadziesiąt procent więcej niż ich koledzy z Sądu Najwyższego, kupiono im kilka mieszkań w Warszawie.

Rzecznik zlikwidowanej Izby Piotr Falkowski zapewnia, że członkowie nowej Izby nie będą mieli, jak dotąd, szczególnych przywilejów.

Ta Izba pod względem statusu nie będzie się niczym różniła od innych izb. Izba Dyscyplinarna zawsze miała szeroką autonomię: własny budżet i kancelarię - stwierdził.

Z kolei opozycja zwraca uwagę, że to fasadowe zmiany. Według opozycyjnych polityków nie likwidują podstawowego problemu, na który zwracała i zawraca uwagę Komisja Europejska. A chodzi o to, że do orzekania wciąż są dopuszczani sędziowie, wobec których są wątpliwości dotyczące tego, czy zostali legalnie powołani.

Likwidację Izby Dyscyplinarnej rok temu nakazał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Izba jednak cały czas działała, za co Polska od listopada płaciła codziennie milion euro kary. Dziś wynoszą one 253 miliony euro, czyli 1 miliard 225 milionów złotych.

Opracowanie: