W PRL-u Ryszard C., który we wtorek w biurze PiS w Łodzi zastrzelił jedną i ranił drugą osobę, handlował walutą i był tajnym informatorem milicji. Potem wyjechał do Kanady, a po powrocie pracował jako taksówkarz. Od lipca krążył po Polsce, szykując atak na biuro PiS - pisze "Gazeta Wyborcza".

Sprawdzamy, gdzie był, czy zapamiętali go pracownicy biur poselskich PiS, ale i innych partii w innych miastach, no i czy dotarł w okolice Nowogrodzkiej - mówi wysoki urzędnik z kancelarii premiera. Na Nowogrodzkiej, w centrum Warszawy, mieści się główna siedziba Prawa i Sprawiedliwości.

Od wtorku policja i służby specjalne badają, czy Ryszard C. próbował wcześniej dokonać zamachu na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Na razie najmocniejszą przesłanką, która na to wskazuje, są słowa samego zamachowca. Zaraz po zatrzymaniu krzyczał: Chciałem zabić Kaczyńskiego, tylko za małą broń miałem. Według źródeł gazety, powtarzał to później pilnującym go policjantom. Opowiadał, że wcześniej próbował "to samo zrobić w Warszawie", ale nie zdołał.

Nie jest jednak pewne, czy działacze PiS od początku byli celem zamachowca. Policjantom mówił, że akcję planował od roku. Chciał zabić jakiegokolwiek polityka, obojętnie jakiej partii, żeby nie czuli się tacy pewni siebie. Początkowo celem miał być Leszek Miller, "ale mu się nie udało".

Mówił też, że ma raka, że zostało mu tylko siedem miesięcy życia i że musiał uporządkować swoje sprawy. Bardzo mu zależało na nagłośnieniu jego czynu, domagał się, żeby zorganizowano mu konferencję prasową. - Mam bardzo dobre oświadczenie - twierdził. Gdy to wykluczono, odmówił składania zeznań.

Jeszcze we wtorek w nocy wstępnie ustalono, że Ryszard C. co najmniej raz był ostatnio w Warszawie. 9 sierpnia brał udział w demonstracji przeciwników krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Ile dni spędził w stolicy i co jeszcze tam robił - nie wiadomo.

Policja i służby ustaliły już, że zabójca nie miał przeszłości kryminalnej. Natomiast w latach 70. był tajnym współpracownikiem Milicji Obywatelskiej w Częstochowie. Nie wiadomo, skąd miał broń - małokalibrowy pistolet marki Walther, przedwojennej produkcji, z którego oddał cztery strzały.

W lipcu wymeldował się z domu w Częstochowie i wyruszył w Polskę. Rok wcześniej zapisał majątek obecnej żonie. To wskazuje, że rzeczywiście był przekonany o swojej śmiertelnej chorobie.