Łódzka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie Ryszarda C., który w październiku ubiegłego roku zastrzelił w łódzkiej siedzibie PiS Marka Rosiaka i ranił nożem drugiego pracownika biura. Zdaniem śledczych, motywem zbrodni była przynależność polityczna ofiar.

Prokuratura okręgowa oskarżyła 63-letniego C. o zabójstwo z użyciem broni palnej Marka Rosiaka i usiłowanie zabójstwa Pawła Kowalskiego. Mężczyzna odpowie także za nielegalne posiadanie broni palnej - pistoletu Walther - oraz 57 sztuk amunicji.

Śledczy w wysłanym do sądu akcie oskarżenia napisali, że motywem zbrodni była przynależność polityczna ofiar. Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury powiedział reporterowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie, że Ryszard C. w trakcie śledztwa przyznał się do tak sformułowanego zarzutu.

Są też jednak inne powody, by ten motyw uzasadnić. Świadczy o tym treść oświadczenia, która zabezpieczona została przy nim bezpośrednio przy zatrzymaniu - wyjaśnił Kopania. Co konkretnie znajduje się w tym liście - to na razie tajemnica śledztwa. Prokurator zdradził jedynie, że były tam nazwiska trzech prominentnych działaczy PiS. Śledczy sprawdzali, czy mieli być celem kolejnych zamachów. Sprawę wyłączono do innego postępowania i badano, czy można mówić o groźbach karalnych pod adresem tych polityków. Ostatecznie śledztwo umorzono.

Łódzka siedziba PiS była jedynym celem

Po zatrzymaniu, a także odnalezieniu przy Ryszardzie C. listu, pojawiały się głosy, że mężczyzna planował dalsze zabójstwa. Prokuratura badała to - wnikliwej analizie poddano między innymi przenośny komputer, odnaleziony w samochodzie wypożyczonym przez podejrzanego. Odwiedzał on strony internetowe różnych polityków, brak jest jednak podstaw do przyjęcia, że życie tych polityków było zagrożone, że przygotowywał zamach na ich życie - podkreślił Krzysztof Kopania.

Śledczy sprawdzali też sygnały, że Ryszard C. przed zabójstwem w Łodzi pojawiał się w biurach poselskich innych polityków. Przesłuchiwano pracowników tych biur, analizowano zapisy kamer monitoringu, organizowano też konfrontacje z podejrzanym. W efekcie wykluczono, że był u innych posłów.

Grozi mu dożywocie

Ryszard C. przyznał się do zarzucanych czynów, ale odmówił składania wyjaśnień. Biegli uznali, że w czasie popełnienia zbrodni był poczytalny. Grozi mu dożywocie.

Do tragedii doszło 19 października ubiegłego roku. Jak ustalono, Ryszard C. wtargnął z bronią w ręku do łódzkiej siedziby PiS. Kilkakrotnie strzelił do Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego, oraz asystenta posła Jarosława Jagiełły - Pawła Kowalskiego. Rosiak został trafiony pięciokrotnie m.in. w klatkę piersiową, zginął na miejscu. Później sprawca zaatakował Pawła Kowalskiego paralizatorem, powalił na ziemię i kilkakrotnie ranił go nożem. Napastnika obezwładnił dopiero strażnik miejski. Według świadków, Ryszard C. krzyczał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".