Były symboliczne nagany i awans - prokuratura jednak rozliczy zaniedbania w łódzkim areszcie - pisze w środę "Rzeczpospolita".

Były symboliczne nagany i awans - prokuratura jednak rozliczy zaniedbania w łódzkim areszcie - pisze w środę "Rzeczpospolita".
Katarzyna P. przed sądem w Gdańsku w kwietniu 2016 roku /Adam Warżawa /PAP


Służba więzienna rozmyła odpowiedzialność za ciążę Katarzyny P., wiceprezes Amber Gold. Kobieta zaszła w nią w łódzkim areszcie. Winni zaniedbań funkcjonariusze ponieśli tylko kary dyscyplinarne, ale w sprawie szykuje się zwrot: prokuratura chce zlecić badania DNA, aby ustalić ojca dziecka. A wtedy więzienników mogą czekać zarzuty karne.

Decyzja o badaniu DNA zapadnie w najbliższych dniach - mówi "Rzeczpospolitej" Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

W cywilnej sprawie o ustalenie ojcostwa funkcjonariusz, na którego wskazała Katarzyna P., unika badania. Prokuratura może go do tego przymusić.

Katarzyna P. przebywała w łódzkim areszcie od kwietnia 2013 r. W marcu 2015 r. poinformowała szefostwo, że jest w ciąży. O ojcu dziecka milczała, choć mówiło się, że to wychowawca, kapitan Tomasz R. Dyrektor generalny Służby Więziennej (SW) wszczął kontrolę, z kolei prokuratura - śledztwo. Skończyło się na dyscyplinarkach. Dziewięciu funkcjonariuszy dostało najniższą z możliwych kar - naganę. Otrzymał ją też (w styczniu 2016 r.) Tomasz R. - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Jeśli badania DNA potwierdzą, że ojcem dziecka jest R., to więziennikom grożą zarzuty za niedopełnienie obowiązków. 

(j.)