Swoje obowiązki w toczących się postępowaniach dyscyplinarnych wykonywałam w sposób właściwy; nie mam sobie nic do zarzucenia - mówiła przed komisją śledczą ds Amber Gold była rzecznik dyscyplinarna gdańskiej prokuratury apelacyjnej Katarzyna Brzezińska.

Swoje obowiązki w toczących się postępowaniach dyscyplinarnych wykonywałam w sposób właściwy; nie mam sobie nic do zarzucenia - mówiła przed komisją śledczą ds Amber Gold była rzecznik dyscyplinarna gdańskiej prokuratury apelacyjnej Katarzyna Brzezińska.
Członkowie komisji ds. afery Amber Gold //Jacek Turczyk /PAP

Funkcję rzecznika dyscyplinarnego Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Brzezińska objęła z początkiem kwietnia 2013 r. Zastąpiła na tym stanowisku prok. Andrzeja Łojkowskiego, który w środę jako pierwszy zeznawał przed komisją śledczą ds Amber Gold. To oni jako rzecznicy dyscyplinarni prowadzili postępowania dyscyplinarne wobec czworga prokuratorów z Gdańska w związku ze sprawą Amber Gold.

Chodzi o postępowania wobec: Barbary Kijanko, która była prokuratorem referentem sprawy Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz; Witolda Niesiołowskiego, który był szefem tej prokuratury do lutego 2011 r.; Marzanny Majstrowicz, była następczynią Niesiołowskiego i kierowała tą prokuraturą do września 2012 r. oraz Hanny Borkowskiej, która w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku odpowiadała za nadzór nad Prokuraturą Rejonową we Wrzeszczu. Ostatecznie przed sądem dyscyplinarnym prokuratorzy zostali jednak uwolnieni od zarzutów.

Moim celem było to, aby osoby, które ponoszą odpowiedzialność za przewinienia sformułowane we wnioskach poniosły odpowiedzialność. Niestety nie mogę ponosić odpowiedzialności za to, że tak się nie stało - powiedziała Brzezińska przed komisją śledczą. Uważam, że realizowałam swoje obowiązki w toczących się postępowaniach dyscyplinarnych w sposób właściwy, z uwzględnieniem wagi tych spraw. Nie mam sobie, co do sposobu działania w tych sprawach, nic do zarzucenia - dodała.

Prok. Brzezińska była pytana o ocenę postępowań dyscyplinarnych, jaką we wtorek przed komisją przedstawił b. rzecznik dyscyplinarny w Prokuraturze Generalnej prok. Jacek Radoniewicz, który w 2012 r. analizował wnioski przygotowane przez rzecznika dyscyplinarnego gdańskiej prokuratury.

Zgodnie z przepisami prokurator odpowiada dyscyplinarnie za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu prokuratorskiego. Według Radoniewicza, wnioski wobec czworga gdańskich prokuratorów "nie miały szans powodzenia", gdyż "obraza" tych przepisów, które przywołał rzecznik dyscyplinarny gdańskiej prokuratury apelacyjnej, nie była deliktem dyscyplinarnym. W związku z tym porażka przed sądem murowana - stwierdził Radoniewicz.

Nie podzielam takiego poglądu, szczególnie w odniesieniu do prokuratorów, którzy byli prokuratorami przełożonymi - powiedziała Brzezińska. Wskazała, że zasadniczym zaleceniem analizy prok. Radoniewicza z grudnia 2012 r. było uwzględnienie w treści zarzutów kwestii uchybienia godności urzędu. Z tego co pamiętam, prok. Łojkowski te kwestie uwzględnił - zeznała.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) zapytała w czym Brzezińska, jako prowadząca postępowania dyscyplinarne, upatruje przyczyn swej klęski w tym przypadku. Bo dla prokuratora uniewinnienie po wniesieniu skargi jest klęską. Pani przegrała wszystkie te postępowania, we wszystkich instancjach - dodała Wassermann.

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, prawdę powiedziawszy - odparła świadek. Zapewniła, że analizowała wszystkie sprawy bardzo dokładnie. Wydaje mi się, że moja opinia w tej chwili nie ma znaczenia - oceniła.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał Brzezińską, czy zarzuty w postępowaniu dyscyplinarnym były właściwie postawione, skoro sąd dyscyplinarny ich nie podzielił. Świadek przekonywała, że były właściwe. Podkreślała też, że "region gdański generuje szczególnie dużo spraw dyscyplinarnych", a "sprawy generowane przez 700 prokuratorów trafiają w Gdańsku do jednego rzecznika dyscyplinarnego".

Poseł Nowoczesnej dopytywał zatem, czy postępowania dot. prokuratorów związanych ze sprawą Amber Gold wyróżniały się efektem w stosunku do innych postępowań dyscyplinarnych. Świadek przyznała, że w innych sprawach miała lepsze efekty, ale - jak podkreśliła - wynik w tych czterech postępowaniach był skutkiem analizy, jakiej dokonał sąd po rozpatrzeniu całości sprawy.

Zembaczyński spytał dlaczego prok. Borkowska nie poniosła odpowiedzialności za to, że postępowanie prokuratury rejonowej z Wrzeszcza ws Amber Gold, nie zostało objęte nadzorem gdańskiej prokuratury okręgowej. Sąd dyscyplinarny uznał, że brak do tego podstaw - odpowiedziała Brzezińska.

Prok. Borkowska była autorką odpowiedzi na pismo szefa KNF z listopada 2011 r., które zawierało krytyczne uwagi pod adresem postępowania Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz ws Amber Gold. Pismo to, adresowane do prokuratora generalnego, nie trafiło na biurko Andrzeja Seremeta, tylko z PG, za pośrednictwem gdańskiej prokuratury apelacyjnej, pod koniec 2011 r. przekazane zostało do gdańskiej prokuratury okręgowej.

W związku z koniecznością przygotowania odpowiedzi na pismo szefa KNF, z prokuratury rejonowej we Wrzeszczu do gdańskiej prokuratury okręgowej zostały sprowadzone akta postępowania ws Amber Gold. W odpowiedzi z 5 stycznia 2012 r. na pismo szefa KNF napisano m.in. że zawieszenie sprawy, do którego doszło na początku 2011 r. było niezasadne i że do prokuratury rejonowej już zostało skierowane pismo ws konieczności podjęcia tego postępowania; było tam też stwierdzenie, że po podjęciu postępowania zostanie ono objęte nadzorem prokuratury okręgowej.

Ostatecznie jednak pismo z prokuratury okręgowej ws wznowienia postępowania dot. Amber Gold oraz zwrócone akta sprawy znalazły się w prokuraturze okręgowej dopiero 4 kwietnia 2012 r.
Przełożona prok. Borkowskiej, prok. Małgorzata Syguła z gdańskiej Prokuratury Okręgowej, pytana we wtorek przed komisją, jakie są powody, dla których przez trzy miesiące akta Amber Gold były przechowywane w PO w Gdańsku, przyznała, że prok. Borkowska poinformowała ją, że po prostu zapomniała o tych aktach.

Brzezińska została zapytana przez posłankę Wassermann o kwestię zabezpieczenie komputera albo drukarki prok. Borkowskiej w celu ustalenia przez biegłego, czy jej pismo przewodnie do przekazania akt Amber Gold z powrotem do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz wiosną 2012 r. zostało antydatowane - akta trafiły do Prokuratury Rejonowej 4 kwietnia 2012 r, a na piśmie przewodnim widnieje data wcześniejsza.
Brzezińska przyznała, że ten dokument sporządzony był na komputerze, a data wpisana była ręcznie. Wassermann dopytywała, dlaczego świadek nie zabezpieczyła dowodu z komputera lub drukarki, żeby dojść, kiedy pismo zostało w rzeczywistości stworzone. W postępowaniu dyscyplinarnym nie spotkałam się sytuacją, żeby realizować takie czynności - odpowiedziała świadek.

Pytana przez posła PO Krzysztofa Brejzę, czy utrzymywała kontakty z prokuratorami zajmującymi się sprawą Amber Gold, Brzezińska przyznała, że "siłą rzeczy" wielu z nich zna z wspólnej pracy w gdańskiej prokuraturze. Dodała, że prokurator Kijanko znała jeszcze z pracy w Prokuraturze Rejonowej w Gdańsku. Ale z żadnym z tych prokuratorów nie utrzymywałam żadnych relacji towarzyskich - podkreślała. Brzezińska przyznała także, że prokurator generalny Andrzej Seremet był zainteresowany przebiegiem wszystkich postępowań, zwracał się w tej sprawie wyłącznie drogą formalną. Dopytywana zapewniła, że nikt nie wywierał na nią żadnych nacisków.

Na wstępie przesłuchania przed komisją śledczą Brzezińska oświadczyła, że nie może zeznawać w trybie jawnym ws. postępowań dyscyplinarnych dot. Amber Gold. Powołała się na obowiązujące poprzednio przepisy o prokuraturze, przewidujące niejawność postępowań dyscyplinarnych prokuratorów. Jak dodała, zmiana w tej kwestii nastąpiła dopiero w marcu tego roku.

Jednak przewodnicząca komisji śledczej stwierdziła, że "prokurator generalny uchylił tajność tych postępowań i zezwolił na jawne wykorzystanie wszelkich materiałów pochodzących z postępowania przygotowawczego, znosząc w tym zakresie całkowicie tajemnicę". W podobnym tonie wypowiadali się eksperci komisji.

Brzezińska podkreślała, że nie ma zamiaru utrudniać pracy komisji i odpowie na wszystkie pytania komisji, "ale we właściwym wynikającym z przepisów prawa trybie". Szefowa komisji śledczej zakończyła polemikę oświadczając, że "komisja nie uznaje tego prawa (do odmowy jawnych zeznań w takim przypadku - red.)".

(abs)