"Rewolucyjnym aktem" nazywa dziennik "La Repubblica" decyzję Benedykta XVI o abdykacji. Gazeta twierdzi, że w tej kruchości zmęczonego papieża jest także jego wielkość, ale przebrzmiewa też echo walki o władzę za Spiżową Bramą.

"La Repubblica" twierdzi, że decyzja o rezygnacji to znak "wdarcia się nowoczesności do instytucji liczącej 2 tysiące lat". "Dochodzi do tego nagle, z odwagą pokory samotnego gestu sędziwego papieża, który oddaje władze wikariusza Chrystusa i wszystkie jego symbole, przyznając się do swej kruchości w obliczu ciężaru odpowiedzialności, będącej nie do zniesienia z powodu szybkiej utraty sił" - stwierdza rzymski dziennik w komentarzu na pierwszej stronie.Redaktor naczelny gazety Ezio Mauro pisze: "Papież konserwatysta, doktryner, starzec obnaża się przed światem z wszelkiej władzy, włącznie z boską reprezentacją, do której został wybrany". To jego zdaniem jest jak "powrót do początków", kiedy zmarli papieże było obnażani na słomie, bo wraz z życiem tracili też symboliczne parametry swej władzy. "Po raz pierwszy w nowożytnej historii papież postanawia oddać klucze Piotra, które czyniły go mediatorem między niebem a ziemią" - stwierdza Mauro. W decyzji Benedykta XVI widzi on dylemat człowieka zmuszonego do "powszechnych obowiązków" i energii fizycznej, która upada i "prosi o odpoczynek". Decyzję prawie 86-letniego biskupa Rzymu włoski dziennik określa w innym komentarzu jako "czyn rewolucyjny". Wyraża opinię, że to, co się stało świadczy o tym, że "Kościół się laicyzuje" i że pełen jest głębokich problemów oraz kontrastów między wolnością zwolenników nowoczesności i dogmatycznością tradycjonalistów. Swoją dymisją Benedykt XVI kładzie kres "wojnie o władzę" w Kurii Rzymskiej, o której informowano w ostatnim czasie, zwłaszcza po ujawnieniu tajnych dokumentów, wykradzionych z Watykanu.  Wraz z ustąpieniem papieża upada też "rząd" sekretarza stanu kardynała Tarcisio Bertone oraz zakończą się być może wszystkie intrygi  i konflikty oraz wrogość, toczące Kurię Rzymską - ocenia "La Repubblica". 

Corriere della Sera": "Nowoczesny przełom w Kościele"

"Corriere della Sera" ocenia, że decyzja Benedykta XVI o abdykacji wyznacza nowoczesny przełom w Kościele, równy reformie soborowej. Dziennik zastanawia się, na ile wpływ na ten krok miało wspomnienie agonii Jana Pawła II i konflikty w Watykanie. Największa włoska gazeta kładzie nacisk na to, że Joseph Ratzinger zaskoczył także swych najbliższych współpracowników i ocenia, że jego postanowienie jest "przejawem najwyższego poczucia odpowiedzialności", wyraża miłość dla Kościoła oraz jest dowodem "wzorcowej siły moralnej". "Ale to także niestety znak wewnętrznej i oczywistej słabości politycznej następcy Wojtyły" - pisze redaktor naczelny mediolańskiego dziennika Ferruccio de Bortoli. W jego opinii dymisja papieża jest konsekwencją "wewnętrznych tortur", jakie przechodził. To inna decyzja od postawy Jana Pawła II, który "postanowił umrzeć na Kalwarii choroby" - dodaje publicysta. Pisząc  następnie o słabości i zmęczeniu Benedykta XVI przypomina, że papieskie obowiązki są wyczerpujące. "Ale niszczące musiało być poczucie samotności" - dodaje."Papież poczuł, że został sam"- zauważa dziennik, który stwierdza, że "wszyscy mają nadzieję na to, iż wybór nowego wikariusza Chrystusa będzie konsekwencją wielkości tego profetycznego i rewolucyjnego gestu".

W innym komentarzu publicysta Massimo Franco ocenia: Benedykt XVI "nie zdoławszy zmienić Kurii odchodzi, pokonany przez aparat za bardzo nasycony władzą". Komentator nie ma wątpliwości, że pożegnanie to związane jest z "kryzysem systemu, zbudowanego na konfliktach, manewrach i zdradach". Jednocześnie przytacza głosy z najbliższego otoczenia papieża, zapewniającego, że nie zmaga się on z poważnymi problemami zdrowotnymi. "Nie jest prawdą, że jest chory, przygotowuje nową encyklikę" - stwierdza rozmówca dziennika. Franco zastanawia się, czy to może zatem oznaczać, że motywacja zdrowia może być "błędna" w obliczu wrogości panującej w Kurii Rzymskiej. Pisze następnie, że nieoficjalnie mówi się o "bulwersującej" zawartości tajnego raportu kardynałów, sporządzonego po skandalu Vatileaks i masowym wycieku poufnych dokumentów z papieskiego apartamentu.

Według "Corriere della Sera" największą chorobą Watykanu jest kryzys wiarygodności, "nierozwiązany i najwyraźniej nie do rozwiązania". Na łamach gazety mówi o tym znany włoski działacz katolicki, obecnie minister w rządzie Mario Montiego Andrea Riccardi: "Napotkał trudności i opór większe niż sądzimy. I nie znajdował już sił, by sprzeciwić się im i znosić ciężar swej posługi"."Trzeba zapytać, dlaczego" - dodał Riccardi.

Benedykt XVI w oczach dziennikarzy akredytowanych w Watykanie

Zobacz również:

Niezwykła serdeczność, ciepłe spojrzenie, dyskretny uśmiech i pełne życzliwości zainteresowanie - takiego Benedykta XVI poznali dziennikarze, akredytowani w Watykanie w ciągu prawie 8 lat jego pontyfikatu. Największe wrażenie robiła zawsze jego skromność. Główną okazją do spotkań z papieżem są dla wysłanników mediów oficjalne audiencje w bibliotece w Pałacu Apostolskim, w których pierwszej i ostatniej części mogą oni uczestniczyć w niewielkiej grupie. W trakcie audiencji dla prezydentów, premierów i koronowanych głów dziennikarze wchodzą do Watykanu przez Spiżową Bramę, a następnie obserwują chwilę powitania w komnatach Pałacu i wchodzą do papieskiej biblioteki, by zobaczyć pierwsze minuty spotkania i rozmowy papieża z jego gościem przy biurku.

Później dziennikarze wracają do biblioteki na zakończenie audiencji. Gdy papież żegna się ze swym gościem i odprowadza go do drzwi, ma czas na krótkie, prywatne spotkania z przedstawicielami światowych mediów. Wielu z nich, pracujących od dawna w Rzymie, Benedykt XVI zawsze rozpoznawał i nie ograniczał się do powitania i krótkiego błogosławieństwa. Choć zgodnie z obowiązującymi zasadami dziennikarze nie mogą wykorzystywać w swych materiałach tego, co słyszą podczas takiej rozmowy z papieżem, te krótkie spotkania są dla nich zawsze nie tylko źródłem emocji, ale również niedostępnych dla innych informacji. To właśnie wtedy można było poznać jego niezwykle łagodne, ciepłe oblicze. Słuchał, żywo reagował na kierowane do niego słowa.

Kiedy Benedykt XVI został wybrany w kwietniu 2005 roku, ze szczególną sympatią traktował polskich dziennikarzy. Po audiencji dla przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso w 2006 roku, Benedykt XVI dał do zrozumienia w czasie takiej krótkiej rozmowy, że z przejęciem oczekuje na podróż do Polski. Gdy wrócił z pielgrzymki do Ziemi Świętej w 2009 roku, słuchał opinii dziennikarki, poruszonej jego słowami wypowiedzianymi w jerozolimskim Instytucie Pamięci Yad Vashem. Trzymał za rękę, przyglądał się i słuchał z wielką uwagą. Żywo interesował się tym, co mają do powiedzenia mu dziennikarze z wielu krajów i dziękował za opinie, którymi się z nim dzielili. Tematem rozmowy były np. zbliżające się wakacje.