Karin Nilsson miała 29 lat, kiedy zachorowała na raka piersi. Przez leki, które ratowały jej życie, weszła w okres klimakterium i stała się bezpłodna. Jest jedną z tysięcy Szwedek, które zdecydowały się na przerwanie terapii. Dziś jest mamą 9-miesięcznego Elliota. Jej historię opisuje gazeta „Aftonbladet”.

Karin Nilsson miała 29 lat, kiedy zachorowała na raka piersi. Przez leki, które ratowały jej życie, weszła w okres klimakterium i stała się bezpłodna. Jest jedną z tysięcy Szwedek, które zdecydowały się na przerwanie terapii. Dziś jest mamą 9-miesięcznego Elliota. Jej historię opisuje gazeta „Aftonbladet”.
Dziś Karin jest szcześliwą mamą 9-miesięcznego Elliota (zdj. ilustracyjne) / Maciej Czajkowski /PAP/EPA

W 2008 roku u Karin Nilsson zdiagnozowano raka piersi. Miała wtedy 29 lat. Byłam w szoku. Byłam przecież taka młoda - mówi dziś.

Kobiecie operacyjnie usunięto pierś. Ponieważ leki miały sprawić, że będzie bezpłodna, mogła zamrozić swoje jajeczko.

To była moja największa obawa, że być może nigdy nie będę miała dziecka - opowiada Karin.

Karin miała przyjmować leki przez pięć lat. Po pewnym czasie zaczęła mieć symptomy typowe dla 50-latek: poty, uderzenia gorąca na przemian z zimnem, przybrała na wadze, miała depresję i skarżyła się na brak chęci na seks.

To było straszne. I fizycznie, i psychicznie. Miałam klimakterium, a przecież w wieku 30 lat ludzie są najsilniejsi, zakładają rodzinę, robią karierę, a ja na nic nie miałam siły. Mimo intensywnych ćwiczeń, przytyłam 8 kilo. To tak, jakbym przestała panować nad swoim ciałem. Popadłam w depresję - wspomina ze smutkiem. Czułam się martwa za życia - dodaje.

Po czterech latach przyjmowania leków, Karin zdecydowała się przerwać terapię. Miała wtedy 33 lata. Mój onkolog próbował mnie przekonać do zmiany decyzji, ale tak źle się czułam - mówi. Kiedy przerwałam, od razu znowu stałam się sobą. Dokładnie taką samą Karin, jaką byłam przed chorobą. I to było cudowne - zaznacza.

Wróciły chęci i siły. Karin wspomina, że była całkowicie świadoma konsekwencji przerwania terapii antyrakowej. Zdawałam sobie sprawę, że leki ratowały mi życie - mówi.

Dwa miesiące później poznała Johana. Zakochali się w sobie i chcieli mieć dziecko. Byłam pewna, że będziemy musieli skorzystać z mojego zamrożonego jajeczka. Ale udało się bez tego. Od razu zaszłam w ciążę. To był cud - mówi.

Ten cud ma imię. To Elliot. Ma dziś 9 miesięcy.

Źródło "Aftonbladet".

(j.)