Masowy ubój świń i bydła rozpoczęto na ośmiu angielskich farmach, na których stwierdzono przypadki pryszczycy. Mięso zwierząt zostanie spalone. Ma to zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się choroby.

Główny inspektor weterynaryjny kraju - Jim Scudamore poinformował, że od wczoraj nie odnotowano nowych przypadków zachorowań. Może to oznaczać, że rozwój epidemii został opanowany. Niemniej jednak brytyjskie rolnictwo już poniosło ogromne straty. W Wielkiej Brytanii wprowadzony został całkowity zakaz eksportu mięsa i wszystkich produktów pochodzenia zwierzęcego. Istnieją obawy, że klienci przestaną kupować rodzime produkty. Dlatego Ben Gill szef brytyjskiego związku farmerów apeluje: "Są dwie rzeczy, które może zrobić społeczeństwo, by nam pomóc. Pierwsza - to robienie normalnych zakupów, nie rezygnowanie z dotychczasowych nawyków. Druga to zaprzestanie wycieczek poza miasto i nie zbliżanie się do farm hodowlanych".

Eksperci podkreślają, że wirus pryszczycy może przenosić się z wiatrem lub na ubraniach ludzi na odległość wielu dziesiątek kilometrów. U ludzi zarażenie nie wywołuje poważnych objawów. Pryszczyca nie jest też chorobą śmiertelną dla zwierząt. Jednak po przebyciu choroby są one tak osłabione, że nie mają większej wartości hodowlanej. Ponadto mogą być nosicielami zarazków.

Foto EPA

17:10