Betonowe brzegi, wysokie wały przeciwpowodziowe i woda płynąca rurami - tak wkrótce mogą wyglądać polskie rzeki. Ekolodzy biją na alarm. Po powodzi w 1997 roku zarządy melioracji i urządzeń wodnych regulują nawet najmniejsze rzeki.

Na wielu odcinkach rzek na Śląsku – m.in. Krztynia, Żebrówka, Białka Lelowska - uznawanych do tej pory za unikatowe, woda płynie teraz w środku betonowych płyt. Na brzegach wycięto drzewa, a rzeki wyprostowano. Wszystko wskazuje na to, iż większość prac przeprowadzona była bez wymaganych pozwoleń.

Na rzece Krztyni możemy zobaczyć przykład dewastacji środowiska. Z punktu widzenia ekologicznego nie ma już rzeki. Nie ma tam miejsca bytowania dla organizmów wodnych - mówią ekolodzy.

Jak dodają, taka regulacja rzek jest bezzasadna i urąga wszelkim normom ochrony środowiska. Tworzone są nowe koryta rzek, giną rzadkie gatunki ryb i wszelkie organizmy tworzące ekosystemy. Państwowa Straż Rybacka i ekolodzy są bezradni.

Urzędnicy zaś tłumaczą, że robią tak, aby w miarę możliwości jak najbardziej ograniczyć negatywne oddziaływanie środowiska - mówi dyr. Zarządu Melioracji w Częstochowie Jerzy Łęgowik. Robimy to dla ludzi – dodaje.

Ale czy on sam chętnie będzie wypoczywał na wybetonowanym brzegu rzeki? To żaden kontakt z naturą - odpowiadają za niego ekolodzy. To konatkt jakby nie patrzeć ze środowiskiem silnie zurbanizowanym.

Dodajmy, że prokuratura w Myszkowie uznała, ze na rzecze Białka Lelowska prowadzono prace z naruszeniem prawa, ale odmówiła wszczęcia postępowania - taki czyn to wykroczenie, a nie przestępstwo. Zabijanie rzek w naszym kraju na razie kończy się więc jedynie mandatem.

Polska reguluje rzeki, obudowując jej betonem. Tymczasem na Zachodzie coraz częściej przywraca się rzeki do ich naturalnego stanu. Ale i w naszym kraju są miejsca, gdzie realizuje się podobne projekty. Jedno z nich odwiedził radiowy ekolog Piotr Sadziński. Posłuchaj jego relacji:

17:45