Jest najnowszy komunikat Polskiej Agencji Kosmicznej ws. radzieckiej sondy Comos 482. Jak czytamy, "ostatni przelot sondy Cosmos 482 nad europejskim sensorem nastąpił o godzinie 08:04 CEST (08:04 czasu polskiego - przyp. red.), co przyjmuje się jako środek okna deorbitacji, z niepewnością +/-20min". Na razie nie ma sygnałów, aby obiekt mógł wejść w atmosferę Ziemi nad Polską. "Nie wiemy, gdzie spadła, nie wiemy dokładnie, w którym momencie. Wiemy, że to się musiało na pewno wydarzyć już po minięciu tak naprawdę Niemiec, kiedy ostatni raz radary ją zaobserwowały" - mówił w Radiu RMF24 Karol Wójcicki, popularyzator astronomii.

  • Ostatni przelot sondy Cosmos 482 nad europejskimi sensorami miał miejsce o godzinie 08:04.
  • Kolejny przelot nad Europą spodziewany był około 09:50, jednak sonda nie została już zarejestrowana, co sugeruje jej wejście w atmosferę Ziemi.
  • Polska Agencja Kosmiczna POLSA informuje, że nie ma sygnałów wskazujących na wejście sondy w atmosferę nad Polską.
  • Nagranie z Peru pokazujące obiekt wchodzący w atmosferę około 7:40 czasu polskiego może dotyczyć sondy Cosmos 482.
  • Nie było możliwe dokładne przewidzenie miejsca upadku sondy z powodu niekontrolowanej deorbitacji.

"Ostatni przelot sondy Cosmos 482 nad europejskim sensorem nastąpił o godzinie 08:04 CEST (08:04 czasu polskiego - przyp. red.), co przyjmuje się jako środek okna deorbitacji, z niepewnością +/-20min" - czytamy w najnowszym komunikacie Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA. "Około godziny 09:50 CEST spodziewany był kolejny przelot sondy Cosmos 482 nad europejskimi sensorami" - napisano. 

"Aktualnie obiekt nie został odnotowany przez dostępne źródła danych w Europie, co oznacza, że wszedł w atmosferę Ziemi. Na obecną chwilę, nie ma sygnałów, aby obiekt mógł wejść w atmosferę Ziemi nad Polską" - czytamy w komunikacie agencji. 

"Na pewno Cosmos 482 na pewno na głowy nam już nie spadnie"

Możemy już spać spokojnie. Na pewno nam ta sonda już nie spadnie na głowę  - tak jeszcze przed komunikatem POLSA mówił na antenie Radia RMF24 popularyzator astronomii Karol Wójcicki.

To są informacje sprzed kilkudziesięciu sekund, więc mamy bardzo świeży news. Wiemy już chyba wystarczająco dużo. Krótko po godzinie ósmej w internecie pojawiło się nagranie zarejestrowane w Peru z informacją o tym, że powstało ono około 7:40 czasu polskiego - opowiadał Wójcicki. Wtedy też ta sonda przelatywała nad Peru. Na nim widać obiekt wchodzący w ziemską atmosferę. Były takie przypuszczenia, że być może jest to właśnie ten satelita Cosmos 482 - relacjonował.

Wójcicki dodał, że po godzinie 8:00 Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała też o tym, że radary w Niemczech zarejestrowały przelot sondy właśnie chwilę po godzinie ósmej, tuż przed tym, jak ta sonda przelatywała nad Polską. W związku z tym można przypuszczać, że pomimo gęstego zachmurzenia nad naszym krajem, gdzieś tam nad głowami nam ta sonda przeleciała. Co najważniejsze w tym wszystkim, podczas kolejnego przelotu nad Niemcami, półtorej godziny później, tej sondy już radary nie zarejestrowały. To znaczy, że od tego momentu sonda gdzieś musiała wejść w atmosferę - opisywał gość Krzysztofa Urbaniaka.

Najnowsza predykcja Europejskiego Centrum EU SST, która monitoruje właśnie tego typu orbitacje, donosi o tym, że do deorbitacji doszło gdzieś dokładnie na tej samej orbicie. Wiele wskazuje na to, że to się wydarzyło poza granicami Polski. Prawdopodobnie gdzieś w pasie pomiędzy Ukrainą a wschodnimi Indiami - dodawał Wójcicki.

Dlaczego nie można było przewidzieć, gdzie spadnie Cosmos 482?

Wójcicki dodał, że nie było możliwości, by przewidzieć, gdzie konkretnie spadnie sonda Cosmos 482. Tego się nie da po prostu zrobić w przypadku takiej nieplanowanej i niekontrolowanej deorbitacji. Wszystkie momenty tej deorbitacji były podawane z pewnym błędem. On czasami wynosił - jeszcze trzy dni temu - nawet 26 godzin. Dzisiaj nad ranem wynosił ok. czterech godzin. Natomiast ostatnia predykcja wskazuje, że to okno niepewności miało 40 minut - podkreślał nasz gość. W związku z tym przez 40 minut ta sonda przemieściła się od mniej więcej Peru przez Atlantyk, Wyspy Brytyjskie, Niemcy, Polskę, Ukrainę i później wędrowała przez Kazachstan w stronę Indii. To jest ogromny fragment świata - zaznaczył.

Jak zauważył, granica Kosmosu nie jest granicą państwa. My ustaliliśmy sobie, że umowną granicą kosmosu jest 100 kilometrów, ale ziemska atmosfera sięga dużo wyżej, czasami też trochę niżej. Jest niejednorodna. W związku z tym sonda lecąca napotyka co jakiś czas na pewien większy opór aerodynamiczny, ale nie wiemy, gdzie dokładnie na niego napotka i w którym momencie on stanie się wystarczająco dominującą siłą, aby taką sondę na tyle spowolnić, żeby ona spadła do atmosfery - dodawał Wójcicki. Stąd ta niepewność. Stąd te błędy obliczeniowe, które są typowe dla nauki. Każde obserwacje zawsze muszą być obarczone pewnym błędem niepewności i z tym mieliśmy do tej pory do czynienia - mówił.

Pół tony "kosmicznego złomu" - ryzyko było dużo większe niż zwykle

Zdaję sobie sprawę, że polskie społeczeństwo i wielu ludzi w Europie i na świecie oczekiwało od naukowców takiej konkretnej informacji - kiedy to się wydarzy, czy jesteśmy bezpieczni i co się stanie, gdyby to spadło. Ale nikt nie jest w stanie powiedzieć dokładnie - przyznał Wójcicki.

Zaznaczył, że rzeczywiście zainteresowanie nie było bezpodstawne, bo ryzyko i zagrożenie w przypadku spadku takiej sondy mogło być większe niż zwykle. To dosyć masywna sonda - pół tony - zbudowana na okoliczność wejścia w atmosferę Wenus - dużo bardziej nieprzyjazne środowisko niż ziemska atmosfera. W związku z tym, jeśli ona do tej Wenus nie doleciała i miała spaść na Ziemię, istniało ryzyko, że ona w całości spadnie gdzieś na Ziemię - przyznał.

Gdzie spadła sonda Cosmos 482?

Nie wiemy, gdzie spadła, nie wiemy dokładnie, w którym momencie. Wiemy, że to się musiało na pewno wydarzyć już po minięciu tak naprawdę Niemiec, kiedy ostatni raz radary ją zaobserwowały. W związku z tym pozostaje to pewną zagadką. Może ktoś ją gdzieś znajdzie? Zobaczymy - dodał.

Niewypał misji na Wenus z 1972 roku

Cosmos 482 to misja, która miała na celu zbadanie Wenus, ale nigdy nie opuściła niskiej orbity okołoziemskiej. Została wystrzelona cztery dni po sondzie atmosferycznej Wenera 8, z którą miała identyczny projekt i plan misji, 31 marca 1972 roku. Lot w stronę Wenus nie powiódł się - awaria sprawiła, że próbnik utknął na silnie wydłużonej orbicie o apogeum 9806 km i perygeum 204 km. 

Od tego czasu orbita sondy stopniowo się obniżała.

Cosmos 482 składa się z modułu nośnego i lądownika o łącznej masie startowej 1184 kg. Lądownik, będący izolowanym, sferycznym zbiornikiem ciśnieniowym o masie 495 kg, jest podobny w konstrukcji do sondy Wenera 7. Wyposażony jest w szereg instrumentów, w tym czujniki temperatury, ciśnienia, gęstości, akcelerometr, radioaltimetr, spektrometr gamma, analizator gazów, fotometry widzialne oraz nadajniki radiowe. 

Moduł nośny, oparty na konstrukcji 3MV używanej dla Wenera 4, to 3,5-metrowy cylinder z dwoma skrzydłami paneli słonecznych o łącznej powierzchni 2,5 metra kwadratowego i rozpiętości 4 metrów.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.