Polski Kret - element sondy termicznej HP3, który na przełomie lutego i marca utknął w marsjańskim gruncie, nie będzie pracował jeszcze przez kilka tygodni. Kierownictwo misji sondy InSight czeka na wyniki prowadzonych w Niemczech i USA testów, które mają wyjaśnić, dlaczego nie był w stanie wbić się głębiej. Niemiecka Agencja Kosmiczna (DLR), która budowała sondę HP3 przyznaje, że Kret jest w pełni sprawny, zanim jednak jego ponowne uruchomienie będzie miało sens, trzeba spróbować wyjaśnić, co go zatrzymało. Naukowcy i inżynierowie mają w tej chwili trzy hipotezy.

Szef misji HP3 z ramienia DLR, Tilman Spohn pisze na swym blogu, że kierownictwo misji wciąż jeszcze analizuje dane przesłane przez aparaturę sondy InSight po seansie pracy Kreta, który pod koniec marca zarządzono w celach diagnostycznych. Polskie urządzenie pracowało 26 marca, sonda InSight przesłała potem na Ziemię wyniki zebrane zarówno przez HP3, jak i ustawiony na powierzchni Czerwonej Planety sejsmometr. Naukowcy otrzymali też zdjęcia wykonane przez obserwującą zachowanie urządzenia kamerę. 

Pierwsze wnioski wskazują na to, że Kret pracował poprawnie, pozostał jednak zablokowany, widać ruch struktury, która go podtrzymuje. Przyczyny tego ruchu nie są jeszcze jasne. Dane sejsmiczne są wciąż opracowywane, wiadomo jednak, że odstęp pomiędzy uderzeniem głównym a wtórnym mieści się gdzieś pośrodku między 50 ms a 100 ms. Jeśli odstęp byłby zbliżony do 50 ms, oznaczałoby to, że Kret odbija się od twardej przeszkody, jeśli bliżej 100 ms, byłby to sygnał, że się powoli zagłębia. Co dokładnie oznacza pośrednia, mieszcząca się w granicach 70-80 ms wartość, trzeba dopiero ustalić.

W tej chwili naukowcy i inżynierowie mają trzy hipotezy co do możliwych przyczyn zablokowania Kreta. Po pierwsze, nie wykluczają, że zacięła się taśma z czujnikami termicznymi, którą penetrator ma za sobą rozwijać. Testy na Ziemi pokazały, że jest to możliwe, choć tylko w bardzo szczególnych okolicznościach. Kopia sondy HP3 wraz z innym egzemplarzem Kreta została wysłana do Kalifornii i w specjalnej piaskownicy w laboratorium Jet Propulsion Laboratory, będzie testowana m.in. pod tym kątem. 

Druga hipoteza, ta najwcześniejsza, przewiduje, że Kret mógł napotkać na swej drodze, na głębokości 30 cm kamień, na tyle duży, że nie jest w stanie go rozbić lub odsunąć. Ocenia się, że taki kamień musiałby mieć rozmiary rzędu co najmniej 10 cm. To hipoteza, w którą na pierwszy rzut oka chyba najłatwiej uwierzyć, jednak rozkład kamieni na powierzchni w pobliżu lądownika InSight wskazuje, że wcale nie jest to tak bardzo prawdopodobne. 

Trzecia hipoteza opiera się na nieco bardziej złożonym zjawisku. Po to, by wbijać się w głąb, Kret potrzebuje pewnego oporu ze strony gruntu. Jeśli tego oporu nie ma, może po prostu odbijać. Konstrukcja urządzenia do maksimum ogranicza ten efekt, ale nie może go w pełni wyeliminować. Jeśli struktura marsjańskiego gruntu jest bardziej spójna, niż się spodziewano, ruch Kreta może wytworzyć w niej rodzaj tunelu, który nie zapada się i nie zapewnia odpowiedniego tarcia. Wcześniejsze badania wskazywały, że ewentualna warstwa spójnego gruntu na powierzchni jest bardzo cienka, jeśli jednak okaże się, że ma np. 20 cm grubości, może okazać się pułapką. Znacznie niższa siłą grawitacji sprawia przy tym, że ciężar samego Kreta pomaga mniej niż na Ziemi. 

W tej chwili kierownictwo misji skłania się najbardziej właśnie w stronę trzeciej hipotezy. Podobne zachowanie sondy obserwowano w testach w piaskownicy w laboratorium DLR w Bremie. Co ważne, akurat w tym przypadku szanse zażegnania problemu wydaja się największe. Trzeba tylko pomóc Kretowi zrównoważyć siłę odrzutu. Testy w laboratorium JPL będą prowadzone m.in. pod kątem użycia w tym celu robotycznego ramienia sondy InSight. Być może wystarczy spróbować przytrzymać, podnieść lub poruszyć podtrzymujący Kreta stelaż, a penetrator dalej już sam sobie poradzi. 

W laboratorium w Bremie prowadzono testy z wykorzystaniem piasku o różnej spoistości, a także blokujących ruch kamieni, te doświadczenia zostaną teraz ponowione w JPL, gdzie będzie okazja do włączenia w badania repliki ramienia robotycznego sondy InSight. Wyniki wskazań sejsmometru na Ziemi będą porównywane ze wskazaniami z Marsa tak długo, aż uda się określić jak najdokładniej, co tam się dzieje. Jeśli naukowcy zdiagnozują problem, Kret będzie miał okazje próbować kolejny raz. I kolejny. Raczej nie wcześniej, niż za kilka tygodni.