W pracach np. nad sztuczną inteligencją fundusze dla matematyków ze strony firm komercyjnych przewyższyły te ze źródeł publicznych. To ma pewne niekorzystne konsekwencje, bo nawet bardzo młodzi naukowcy, jeszcze przed doktoratem, jeśli tylko pokażą swoje zdolności i umiejętności, są kuszeni przez firmy komercyjne. Sektor prywatny może jednak zaoferować lepsze warunki i trudno się dziwić, że młodzi matematycy się na to decydują - mówi RMF FM Jean-Pierre Bourguignon, prezes European Research Council. Prof. Bourguignon, któremu podczas jubileuszowego zjazdu matematyków polskich w stulecie Polskiego Towarzystwa Matematycznego nadano honorowe członkostwo PTM, podkreśla, że sektor publiczny musi jednak tworzyć dla młodych matematyków odpowiednio atrakcyjne perspektywy.

Grzegorz Jasiński: Chciałbym zapytać pana jako matematyka, ale i prezesa European Research Council, o to, jak wielkie jest w tej chwili znaczenie matematyki dla europejskiej nauki?

Jean-Pierre Bourguignon: Przez ostatnie stulecie Europa byłą jednym z najsilniejszych ośrodków matematycznych. To wciąż się utrzymuje, choć scena matematyczna na świecie szybko się zmienia, przybywa krajów, które zdobywają się tu na coraz większy wysiłek. Chiny są najbardziej oczywistym przykładem, ale nie powinniśmy zapominać o Indiach czy innych dużych krajach, które poważnie w matematykę inwestują. W ciągu ostatnich lat pojawiło się bardzo wiele inicjatyw, często o charakterze ekonomicznym, które istotne znaczenie matematyki jeszcze potwierdziły. I to na różne sposoby. Chodzi między innymi o kreowanie pewnych idei, ale też narzędzi do ich realizacji. Nie wszyscy wiedzą, że w świecie, w którym obrazy są tak bardzo istotne, stworzenie formatów obrazów wymagało bardzo istotnych prac matematycznych, na przykład dotyczących tak zwanych falek. Z osiągnięć matematyki korzystają i przemysł muzyczny, i filmowy. Można, jak wiadomo, tworzyć sztuczne obrazy, korzystając z algorytmów matematycznych. Oczywiście nie sama matematyka to umożliwiła, przyczynił się do tego fantastyczny rozwój informatyki i ułatwienie dostępu do urządzeń o dużej mocy obliczeniowej. Wiemy doskonale, że smartfony wykorzystują zaawansowane osiągnięcia matematyki, także fizyki. Ta nowa rola nauki, ze szczególnym uwzględnieniem matematyki, stanowi pewne wyzwanie. Matematycy powinni bowiem kontynuować swoją pracę w sposób niezależny, myśląc o tym, co ich zdaniem jest teraz w matematyce najważniejsze, jak mogą przyczynić się do rozwiązania problemów z przeszłości i tych nowych, które się pojawiają. Powinienem wspomnieć też o roli matematyki w naukach przyrodniczych, szczególnie medycynie. Na niedawnym kongresie matematyki stosowanej w Walencji był wykład na temat roli matematyki w walce z rakiem.

Tu także obrazowanie?

Tak, ale nie tylko. Także matematyczne idee na temat rozwoju i rozprzestrzeniania się nowotworu, które na podstawie wyników badań, choćby obrazowania, mogłyby pomóc go zatrzymać. Z punktu widzenia European Research Council matematyka stanowi niewielką część naszej aktywności, być może to powinno się zmienić. Przyznajemy jednak pieniądze także w zależności od tego, jakiej presji wniosków jesteśmy poddawani. W przypadku matematyki to ok. 4-5 proc. naszego budżetu. Ponieważ cały budżet jest dość znaczący, to przekłada się na znaczące fundusze dla matematyków. Przy czym, jako matematyk, chciałbym, by matematycy składali do ERC więcej wniosków. Polska ma w matematyce fantastyczne tradycje, niektórzy z wybitnych polskich matematyków wręcz kształtowali naszą dyscyplinę. Teraz jest kolejne pokolenie polskich matematyków, które też powinno być w odpowiedni sposób finansowane.

Czy pańskim zdaniem może się tak zdarzyć, że środki finansowe dla matematyków ze strony prywatnych firmy i koncernów przewyższą te publiczne, oferowane przez poszczególne państwa czy międzynarodowe organizacje? Czy da się zauważyć takie przesunięcie od rządowych do komercyjnych źródeł finansowania?

To poważne wyzwanie. Jeśli weźmiemy pod uwagę choćby prace nad sztuczną inteligencją, w zeszłym roku ERC zorganizowało na ten temat konferencję naukową z udziałem specjalistów zajmujących się zarówno technicznymi, jak i etycznymi aspektami sprawy. Usłyszeliśmy od nich, że prawdopodobnie po raz pierwszy w historii fundusze ze strony firm komercyjnych przewyższyły tam te ze źródeł publicznych. To ma pewne niekorzystne konsekwencje, nawet bardzo młodzi naukowcy, jeszcze przed doktoratem, jeśli tylko pokażą swoje zdolności i umiejętności, są kuszeni przez firmy komercyjne. Sektor prywatny jest oczywiście nieporównanie bardziej elastyczny, może zaoferować młodym ludziom dobre warunki i trudno się dziwić, że młodzi matematycy się na to decydują. Szczególnie tam, gdzie mają małe szanse na dobrze płatne zatrudnienie na uczelniach czy w instytutach naukowych. Niektóre prywatne firmy prowadzą swoje prace w bardzo otwarty sposób, zostawiają swoim badaczom dużą swobodę pracy naukowej. Wiadomo jednak, że nie chcą przegapić jakichś nowych, przełomowych idei, chcą pozostać liderem. To teraz dość powszechne i na forum europejskim powinniśmy brać to pod uwagę. Nie chodzi o jakąś niechęć czy wrogość wobec sektora prywatnego. W przypadku wielu odkryć jego udziału nie sposób oddzielić od sektora publicznego. Ale oczywiście największe znaczenie mają ludzie i jeśli nagle wszyscy młodzi, zdolni ludzie odejdą ze środowiska akademickiego czy szkół, to będzie bardzo źle. Potrzebujemy tam dobrych nauczycieli, dobrych wykładowców. Oczywiście pewnym wyjściem byłoby ułatwienie przenikania się tych dwóch środowisk, ale to nie jest łatwe, między innymi dlatego, że poziom płac w sektorze prywatnym jest znacząco wyższy. To nie ułatwia powrotu na uczelnie. W każdym razie to jest sprawa, nad którą musimy się poważnie zastanowić i znaleźć jakieś rozwiązanie. Jeszcze raz podkreślam, że nie chodzi tu o żadną wrogość wobec prywatnego sektora, ale fakt, że obowiązują tam inne reguły. Musimy się upewnić, że kluczowe rozwiązania nie są tworzone za zamkniętymi drzwiami, że pozostają otwarte i dostępne dla każdego.

Matematyka tradycyjnie nie była zbyt biegła w spieniężaniu swoich sukcesów, teraz sektor prywatny może to zmienić. Prywatne firmy chcą zysku, chcą inwestować w naukę, która przyniesie szybkie zastosowania. Czy sektor publiczny może ten sposób myślenia zaadaptować?

Sprawa ma dwie strony. Firmy prywatne najczęściej zarabiają na patentach, natomiast dla matematyków zawsze bardzo istotne było to, by cała wiedza w ich dziedzinie była powszechnie dostępna. To nie jest coś, co można opatentować. Jeśli więc firmy znajdują sposoby na to, by wykorzystać matematykę do zarabiania pieniędzy, muszą znaleźć jeszcze coś ekstra, co jednak da się opatentować. Niektóre firmy tworzą też nowe narzędzia w oparciu o wiedzę matematyczną z domeny publicznej, to wymaga znalezienia modelu ekonomicznego, w którym własność tego, co wykorzystują, nie ma kluczowego znaczenia. Swoje fundusze zdobywają inaczej. My wszyscy używamy Google i nie mamy wrażenia, że cokolwiek płacimy. No ale przecież oddajemy za darmo nasze dane. I to jest jedna z tych innych dróg zarabiania pieniędzy, kreowania nowego modelu ekonomicznego, który wykorzystuje informacje, na które ludzie nie zwracają uwagi, nie czują potrzeby ich chronić. Druga strona sprawy zarabiania na matematyce dotyczy faktu, że coraz bardziej będziemy potrzebować nowych rozwiązań, które pojawiają się wraz ze wzrostem ilości danych. To dotyczy między innymi statystyki. Wkraczamy w erę, kiedy nowa wiedza matematyczna będzie miała znaczenie i pomoże rozwinąć nowe formy aktywności ekonomicznej. To mogą być usługi, na przykład medyczne, bardzo ważne dla wszystkich. Ta zwiększona uwaga prywatnego sektora dla wszystkiego, co ma związek z matematyką, powinna moim zdaniem zaalarmować stronę rządową, że matematyka nie jest tylko czymś, czego uczymy się w szkole, ale ma fundamentalne znaczenie dla budowy nowoczesnego społeczeństwa, a matematycy, którzy potrafią ją rozwijać, są też rodzajem krytycznych zasobów. Trzeba poświęcić im uwagę, trzeba stworzyć dla nich odpowiednią liczbę miejsc pracy, trzeba dać im odpowiednie perspektywy na przyszłość.

Opracowanie: