Naukowcy odkrywają kolejne tajemnice wirusa śmiercionośnej grypy "hiszpanki", która niespełna 90 lat temu pochłonęła na świecie około 50 milionów ofiar.

Badania zrekonstruowanego wirusa przeprowadzone na małpach pokazują, co było jego najgroźniejszą bronią. Przede wszystkim dają one nadzieję, że podobnej tragedii będzie można w przyszłości zapobiec.

Jak piszą na łamach "Nature" eksperci w Uniwersytetu Wisconsin-Madison, wirus z 1918 roku rzeczywiście różnił się od wszystkich innych znanych wirusów grypy. Zrekonstruowano go, wykorzystując materiał genetyczny pobrany z zachowanych w wiecznej zmarzlinie ciał ofiar wielkiej pandemii. U doświadczalnych małp wirus wywoływał objawy, wykraczające poza typową reakcję układu immunologicznego na zakażenie.

Układ odpornościowy tak gwałtownie atakował płuca, że zwierząt nie można było uratować. Podobna reakcja występuje w przypadku groźnej dla człowieka odmian ptasiej grypy H5N1. Są nadzieje, że podjęte w odpowiednim momencie leczenie, ograniczające reakcję organizmu, mogłoby w przyszłości ochronić zarażonych przed gwałtownym rozwojem choroby i uratować im życie.

Praca pokazała równocześnie, że śmiertelność pandemii 1918 roku nie była wynikiem słabej opieki medycznej i osłabienia organizmu ofiar w związku z wojną. Odpowiadała za to przede wszystkim wyjątkowa zjadliwość wirusa.

W czasopiśmie "Science" już wkrótce ma ukazać się praca, w której naukowcy z Mount Sinai School of Medicine pokazują, jak zmiana zaledwie dwóch aminokwasów może ograniczyć zdolność wirusa "hiszpanki" do szybkiego rozprzestrzeniania.

Nie słabną jednak głosy naukowców, którzy uznają eksperymenty z wykorzystaniem zrekonstruowanego wirusa "hiszpanki" za zbyt niebezpieczne. Mimo, że badania te prowadzi się tylko w najlepiej zabezpieczonych oddziałach specjalnie przygotowanych laboratoriów, zawsze istnieje ryzyko, ze mogą wydostać się na zewnątrz.