Po poniedziałku pełnym blokad, pikiet i demonstracji białego personelu nie doszło do zapowiadanej, kolejnej tury rozmów protestujących pielęgniarek z rządem. Niewykluczone, że po fiasku rozmów do negocjacji dojdzie dzisiaj rano.

Rozmowy pielęgniarek z wicepremierem Longinem Komołowskim oraz wiceministrem zdrowia Tomaszem Grottelem miały się odbyć w poniedziałek późnym popołudniem. Siostry żądają 500 złotych podwyżki i to jeszcze w tym roku. Wicepremier Komołowski odpowiada, że tych pieniędzy nie ma. "Część pieniędzy z podwyższonej składki na ubezpieczenie zdrowotne mogłaby pójść na podwyżki najniższych pensji pielęgniarek" - twierdzi rzecznik rządu. Krzysztof Luft zapewnił, że "rząd dostrzega, iż pielęgniarki są opłacane niewystarczająco i to od lat kilkudziesięciu". Jednocześnie - zdaniem rządu "blokowanie dróg, to nie metoda na rozwiązywanie tych problemów".

Tymczasem szef SKL Jan Maria Rokita stwierdził, że "pielegniarki się lepperyzują". Porównuje on formę protestów pielęgniarek do tych jakie jeszcze kilka miesięcy temu organizował szef Samoobrony. Rokita uważa, że Stronnictwo rozumie problemy środowiska pielęgniarek. Jednak jego zdaniem, te, które łamią prawo, nie zasługują na to, by z nimi negocjować. „Pielęgniarki zlepperyzowane powinny stanąć przed kolegiami do spraw wykroczeń i mam nadzieję, że staną” – dodał Rokita. Natomiast o podjęcie rozmów z protestującymi pielęgniarkami zaapelował do premiera Sojusz Lewicy Demokratycznej. SLD wezwał, aby premier "zechciał w końcu ten protest zauważyć" i aby zrobił to "zanim pojawią się kolejne, trudne do określenia dramaty". Według ministerstwa zdrowia dziś strajk prowadzą 83 placówki służby zdrowia w całym kraju. Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych protestuje więcej, bo 145 placówek.

W poniedziałek przez cztery godziny Siostry blokowały ruch uliczny w stolicy, m.in. na Trasie Łazienkowskiej, głównej arterii tranzytowej wschód - zachód. Zostały jednak usunięte przez policję. Większość sióstr rozeszła się aby wspierać koleżanki w innych miejscach miasta, m.in. w budynku Kasy Chorych i Ministerstwie. Po godzinie 14.00 policji udało się nakłonić protestujące przed Ministerstwem Zdrowia kobiety do odblokowania ulicy Miodowej. Pozostałe na placu boju pielęgniarki stały przy Wisłostradzie otoczone kordonem policji. Dariusz Janas, rzecznik stołecznej policji zapewnił, że usunięcie kobiet odbyło się spokojnie i bez awantur. Z bliska sytuacja wyglądała jednak nieco dramatycznie. Jedna z pielęgniarek ucierpiała na tyle, że jeszcze przez dłuższy czas po tym jak na trasę wróciły samochody, leżała na drodze blokując jeden z pasów ruchu. Mimo, że do szpitala zabrała ją karetka nie odniosła większych obrażeń. Posłuchaj relacji warszawskiego reportera RMF FM Romana Osicy:

W poniedziałek na przejściu granicznym w Cieszynie policji udało się także przepchnąć pielęgniarki na bok. I tu także żadna z kobiet nie została ranna a tylko jedna niegroźnie poturbowana. Pielęgniarki zostały otoczone podwójnym kordonem policji. Wcześniej protestujące przepuściły tylko jednego TIR-a, który wiózł konie. Siostry podkreślały, że nie chciały robić nikomu krzywdy, ale ktoś musiał zwrócić uwagę na ich problemy. Kierowcy TIR-ów byli oburzeni, twierdzili, że też mają rodziny a na granicy stoją od kilkunastu godzin. W Krakowie pielęgniarki pikietują Urząd Wojewódzki. Cześć z nich weszła do środka i rozpoczęła okupację jednej z sal. Siostry spotkały się z wojewodą, jednak nie doszło do porozumienia. Wojewoda nie był w stanie nic im zaproponować. Pielęgniarki twierdzą, że będą okupować urząd do skutku, nawet w czasie świąt Bożego Narodzenia. Natomiast siostry w szpitalu Rydygiera odeszły od łóżek pacjentów. Ich protest ma potrwać do 15.00. W szpitalu imienia Rydygiera, jednym z największych w Krakowie, pacjenci mają stałą opiekę. Na oddziałach są lekarze i stażyści. To oni przejmują teraz obowiązki sióstr. Pielęgniarki schodzą z oddziałów i gromadzą się w auli szpitala. Jest ich tam kilkadziesiąt. Rozżalone mówią: "To rząd zmusza nas do takiego postępowania".

Według ministerstwa zdrowia obecnie strajk prowadzą 83 placówki służby zdrowia w całym kraju. Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych protestuje więcej, bo 145 placówek. Tymczasem na późne popołudnie przeniesiono rozmowy pielęgniarek z wicepremierem Longinem Komołowskim oraz wiceministrem, zdrowia Tomaszem Grottelem. Siostry żądają 500 złotych podwyżki i to jeszcze w tym roku. Wicepremier Komołowski odpowiada, że tych pieniędzy nie ma. Część pieniędzy z podwyższonej składki na ubezpieczenie zdrowotne

mogłaby pójść na podwyżki najniższych pensji pielęgniarek - twierdzi rzecznik rządu. Krzysztof Luft zapewnił, że "rząd dostrzega, iż pielęgniarki są opłacane niewystarczająco i to od lat kilkudziesięciu". Jednocześnie - zdaniem rządu "blokowanie dróg, to nie metoda na rozwiązywanie tych problemów".

Tymczasem szef SKL Jan Maria Roikita stwierdził, że "pielegniarki się lepperyzują". Porównuje on formę protestów pielęgniarek do tych jakie jeszcze kilka miesięcy temu organizował szef Samoobrony. Rokita uważa, że Stronnictwo rozumie problemy środowiska pielęgniarek. Jednak jego zdaniem, te, które łamią prawo, nie zasługują na to, by z nimi negocjować. „Pielęgniarki zlepperyzowane powinny stanąć przed kolegiami do spraw wykroczeń i mam nadzieję, że staną” – dodał Rokita. Natomiast o podjęcie rozmów z protestującymi pielęgniarkami zaapelował do premiera Sojusz Lewicy Demokratycznej. SLD wezwał, aby premier "zechciał w końcu ten protest zauważyć" i aby zrobił to "zanim pojawią się kolejne, trudne do określenia dramaty".

Kilkaset pielęgniarek z województwa pomorskiego natomiast niecierpliwie czeka na wynik obrad radnych sejmiku tego województwa. Radni mają podjąć decyzje dotyczące ich przyszłych pensji. W niedzielę marszałek obiecał pielęgniarkom i położnym, że każda z nich dostanie 300 złotych podwyżki. Skąd marszałek chce wziąć pieniądze? 10 milionów złotych marszałek chce pożyczyć z wojewódzkich subwencji na drogi. Taką propozycję przedstawił radnym. Ale to nie jedyne żądanie pielęgniarek, które być może zostanie dzisiaj spełnione. Siostry domagają się także odwołania Rady Nadzorczej Pomorskiej Kasy Chorych. Jak powiedziała szefowa związku pielęgniarek i położnych chcą one abyw radzie zasiadali specjaliści a nie przypadkowe osoby. Jeśli dojdzie do powołania nowej rady, będzie ona mogła przegłosować budżet, w którym znajdą się pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek. Za odwołaniem rady opowiadają się nie tylko siostry, popiera je także lekarz wojewódzki. Jego zdaniem dyrektor kasy nie wykazał żadnego zainteresowania w związku z protestem pielęgniarskim. Jeśli radni przegłosują dwa marszałkowskie wnioski, jutro pomorskie pielęgniarki zawieszą swój protest. Tymczasem w Lublinie pielęgniarki zablokowały wyjazd z miasta na Rzeszów, Warszawę, Białystok, Chełm i Zamość. Podczas blokady dróg wyjazdowych z Lublina doszło do dwóch potrąceń przy Alei Warszawskiej i Alei Spółdzielczości Pracy. Nikomu nic się nie stało, chociaż potrąconą pielęgniarkę przewieziono na badania.

Już ósmy dzień pielęgniarki z Mazowsza okupują budynek Ministerstwa Zdrowia. Siostry zapowiadają, że nie opuszczą swoich stanowisk dopóki nie zostaną spełnione ich postulaty. Około 100 pielęgniarek z Bytomia, Pabianic i Warszawy na znak solidarności z siostrami okupującymi resort przez kilka godzin blokowało wczoraj ulicę Miodową, przy której mieści się budynek ministerstwa:

Protestujące przed budynkiem Ministerstwa Zdrowia pielęgniarki, poparły w niedzielę koleżanki z opolszczyzny. Przez dwie godziny blokowały polsko-czeskie przejście graniczne z Czechami w Pietrowicach Głubczyckich. Protest prowadziło ponad 130 pielęgniarek z Kędzierzyna, Strzelec Opolskich i Głupczyc. Maszerowały tuż przed granicznymi szlabanami wokół trumienki symbolizującej pogrzebane ambicje zawodowe: "Jeżeli nasz rząd nie chce nas słyszeć to nich zobaczy". Blokada granicy przebiegała spokojnie. Większość kierowców, którzy nie mogli przejechać rozumiała postulaty pielęgniarek. jeden z nich jednak nie wytrzymał i próbował rozjechać siostry. Dwie z nich zostały ranne. Policja nie interweniowała, pielęgniarki wręcz czekały na funkcjonariuszy. To nie koniec protestów. Krystyna Ciemniak przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek zapowiedziała, że manifestacje będą teraz wyrastały jak grzyby po deszczu. W najbliższych dniach blokować będą drogi:

Pielęgniarki z Olkusza, Wadowic i Myślenic zapowiadają zaostrzenie protestu. Na razie nie wiadomo, jakie konkretne formy przybierze on w poszczególnych szpitalach. Ostatecznych decyzji siostry jeszcze nie podjęły. Jednak w niektórych szpitalach pielęgniarki kończą protesty. Wczoraj zakończyła się głodówka sióstr ze Szpitala Wojewódzkiego w Szczecinie. Siostry porozumiały się bowiem z dyrekcją placówki. Wywalczyły podwyżkę pensji w wysokości 12,5 procent płacy podstawowej. Ponadto dyrekcja zapewniła je, że najpóźniej do końca marca przyszłego roku zostaną im wypłacone tak zwane "trzynastki". "Uzgodniona z dyrekcją podwyżka płac nie jest w pełni zadowalająca" - powiedziała Bożena Pilarczyk przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu przy ulicy Arkońskiej. W praktyce bowiem oznacza, że siostry dostaną na rękę tylko 100 złotych więcej. Dlaczego więc przerwano protest?: "My jesteśmy szpitalem, który lepiej zarabia. Pielęgniarka na rękę dostaje około 1000 złotych". Jednak nie wszystkie pielęgniarki rozpoczną dzisiaj normalną pracę. Część kobiet z powodu złego stanu zdrowia poszła na zwolnienie. Głodówka pielęgniarek szpitala przy ulicy Arkońskiej trwała sześć dni.

Siostry z największego szpitala na Warmi i Mazurach rozpoczęły w poniedziałek protest. Kilkadziesiąt pielęgniarek ze szpitala wojewódzkiego w Olsztynie domaga się podobnie jak ich koleżanki w całym kraju podwyżki płac. Pielęgniarki do ostatniej chwili wstrzymywały się z rozpoczęciem protestu bo czekały na wyniki rozmów prowadzonych przez dyrekcję szpitala z Kasą Chorych. Niestety negocjacje te nie przyniosły oczekiwanych przez siostry rezultatów. Siostry nie mają już złudzeń i szykują się do spędzenia świąt w szpitalu co zresztą nie jest dla nich nowością.

Tymczasem po 21 dniach protest zawiesiły w poniedziałek siostry z Konina w województwie wielkopolskim. Zgodnie z podpisanym porozumieniem mają ich pensje wzrosną o 304 złotych brutto. Ponieważ pielęgniarki muszą jeszcze uzgodnić z dyrekcją szpitala utrzymanie liczby zatrudnionych - pogotowie strajkowe trwa. Protest na Dolnym Śląsku objął już 11 na 17 szpitali. W poniedziałek do strajku przyłączył się szpital imienia Marciniaka co zdecydowanie pogorszyło i tak już wystarczająco złą sytuację na Dolnym Śląsku. Do tej pory do tego właśnie szpitala przywożeni byli chorzy z placówek, w których od trzech tygodni prowadzony jest protest. Od dziś praca szpitala imienia Marciniaka również będzie sparaliżowana. Na 320 zatrudnionych pielęgniarek i położnych do strajku przystąpiło aż 290 pań. Ich żądania są niezmienne - godnie zarabiać.

00:05